niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 2 W ślad za Tobą

Im bliżej było do wyjazdu tym Aomine częściej śnił o Kagamim. Znali się tylko trzy lata za czasów liceum. Parą byli trochę ponad dwa, kiedy to Taiga zaskoczył wszystkich i po skończeniu trzeciej klasy chciał wrócić do Stanów. "Tam jest mój świat" tak często mówił. Aomine mógł zrozumieć zachowania swojego chłopaka, w ich związku to Kagami był babą i nie brał tych słów na serio. Dopiero, kiedy ten spakował wszystkie rzeczy i część zaczął wysyłać do Ameryki i kupił bilet uznał powagę sytuacji. Lecz było już za późno na jakąkolwiek zmianę.
-Czyś ty zdurniał Bakagami, chcesz tak po prostu wszystko zostawić - wrzasnął Aomine
-Niby, czemu? Nic mnie tu nie trzyma - powiedział spokojnie Kagami
-A ja to co już się nie liczę, nie mam żadnego zdania?! Nigdzie nie jedziesz nie zgadzam się - Daiki zaczął krzyczeć
-Nie wrzeszcz tak, bo sąsiedzi usłyszą jest późno - odpowiedział Taiga
-No proszę o sąsiadów się martwisz a o mnie to już nie tak
Kagami nie odpowiedział tylko wzruszył ramionami i wrócił do pakowania ostatnich kartonów. Kiedy zakleił pudło odwrócił się do drugiego i powiedział
- Uświadom sobie wreszcie, że to koniec. Wyjeżdżam i nie mam zamiaru wracać do Japonii. Jutro rano mam samolot, wiec to chyba pożegnanie.
Aomine nie chcąc słuchać tego dalej wyszedł i trzasnął drzwiami.
"Jak chce lecieć to niech leci, ciekawe jak długo  beze mnie wytrzyma" - pomyślał Daiki wracając do domu.
Lecz wytrzymał. Kagami nie wrócił. Aomine zostało tylko oglądać jak przez cztery lata grał w kosza. Ale oglądanie meczy w telewizji to nie to samo jak go spotkać i zagrać 1 na 1.
Cztery lata i Kagami zniknął. Na stronie klubu, w którym grał zostało umieszczone ogłoszenie, że zrezygnował ze względu na kontuzje, która uniemożliwia dalszą grę. Aomine przez długi czas szukał dalszych informacji na jego temat. Przyszła mu nawet myśl, że skoro przestał grać to wróci, lecz to także się nie stało. Od tego czasu minęło kolejnych sześć lat. Aomine skończył szkołę policyjną, przeszedł wiele szkoleń i przygotowań, aby pojechać w ślad za Kagamim do Ameryki. Szanse, że się spotkają były niewielkie, on jechał do Waszyngtonu a Taiga jak przypuszczał był w Los Angeles,
-Dai-chan przestań wreszcie bujać w obłokach i się rusz. Spakowałeś wszystko. Za dwie godziny powinieneś byś na lotnisku - nadawała mu nad głową Satsuki. Aomine cały czas się zastanawiał, jakim cudem Tetsu z nią wytrzymywał, na co dzień. Teraz jeszcze, gdy była w zaawansowanej ciąży stała się jeszcze bardziej gadatliwa.
-Masz bilet i wszystkie papiery?
-Mam wszystko, sprawdziłem dwa razy. Już nie musisz się tak martwić.
-Ktoś musi, skoro sam nie potrafisz się o siebie zatroszczyć - powiedziała - zwłaszcza, że jesteś sam. Mógłbyś sobie kogoś znaleźć - dopowiedziała już ciszej i spokojniej. Byli już dorośli, mimo to ciągle się o niego martwiła.
-Nie potrafię zwłaszcza teraz, kiedy tam jadę - odpowiedział.
Satsuki nic już nie odpowiedziała, wiedziała, o co chodzi Aomine. Znała go zbyt dobrze. Wiedziała, że jej przyjaciel zamknął swoje serce po tym jak ktoś je złamał. Obserwowała go długi czas, jak krótko po wyjeździe Taigi udawał, że jest wszystko w porządku następnie popadł w rozpacz. Potem jakoś wyszedł z dołka, ale i tak nie był już tym samym człowiekiem, co wcześniej. Rzucił kosza, przestał oglądać te swoje ukochane gazetki był ogólnie spokojniejszy. Kiedy okazało się, że Kagami zrezygnował z kosza powstała nadzieja i radość w duszy Aomine, lecz im dłuższe czekanie tym większa rozpacz. Tutaj już nie wystarczyły słowa pocieszenia. Każdy z przyjaciół starał się go pocieszyć i wspólnie pilnowali go przez całą dobę, aby czegoś sobie nie zrobił. Krótko przed tym został lekko postrzelony, więc był na chorobowym. Nie wiadomo jakby się to skończyło gdyby wyczuli od niego alkohol, jego największego pocieszyciela. I wtedy jakoś z dnia na dzień mu przeszło, wrócił do pracy, która znalazła się na pierwszym miejscu przed wszystkim innym. Bo jedynie praca mogła zając tyle czasu,  aby nie myśleć o niczym innym i zagłuszyć serce.
-Zostało ci sześć tygodni, wtedy będziesz miała większe zmartwienia niż ja - powiedział Aomine chcąc pocieszyć przyjaciółkę.
-Wiem, ale na razie czujemy się świetnie i nie chcemy by wujek Daiki nas niepokoił - pogłaskała swój brzuszek - wiesz, że wszyscy się martwią. Po tym, co się wtedy wydarzyło.
Miała racje, chociaż wszyscy dzień wcześniej życzyli mu powodzenia, aby pokazał jak genialna jest Japonia to każdy miał wątpliwości czy dobrze robi, że tam jedzie, lecz nikt nie powiedział tego głośno. Pewnie Kise by coś powiedział, ale praca pilota jest wymagająca i uciążliwa. Nie mogąc zmienić harmonogramu, podczas gdy reszta się bawiła, on leciał do Paryż.
-Wiesz możliwe, że spotkamy się z Ki-chan na lotnisku. Powinien przylecieć chwile przed tym jak pójdziesz na odprawę, a nawet, jeśli to dla niego chyba nie problem tam się dostać
-Tylko tego mi brakowało, żeby ten się jeszcze w miejscu publicznym zaczął ze mną żegnać, przecież on się tam na pewno poryczy. Jakim cudem Kasamatsu z nim wytrzymuje to jest dla mnie zagadką - zaczął narzekać Aomine. Satsuki zrobiła obrażoną minę, lecz nie zdążyła nic powiedzieć, bo chłopak dodał - No tak w końcu jak ten go skopie albo szczeli mu prze łeb to się zaraz uspokoi, więc mogę się z nim spotkać jak senpai mnie odwozi - powiedział i spojrzał na przyjaciółkę spodziewając się jakiejś  odpowiedzi, lecz ta najpierw zrobiła zdziwioną minę, a potem się uśmiechnęła wskazując palcem coś za jego plecami. Nie zdążył się odwrócił, gdy usłyszał kogoś za sobą.
-Bardzo śmieszne wiesz- odezwał się Kasamatsu stojąc za plecami Aomine, który ze strachu zleciał z kanapy.
-Skąd ty tu?!
-Nie zamknąłeś drzwi. Ty masz jeszcze bardziej denerwujący charakter a jakoś masz wokół siebie wielu ludzi-powiedział z powaga.
Aomine jednak zauważył po chwili na jego twarzy uśmiech wiec nie potraktował tych słów zbyt poważnie. Senpai był jedna z tych osób, które potrafiły zmieniać swoje emocje tak naturalnie, że to aż przerażało. Chociaż u prawników to raczej właściwe. Jak wchodzisz, na ale rozpraw, jako  prokurator musisz zachować powagę. Z Midorima było podobnie, sala operacyjna,  walka o ludzkie życie stawiały człowieka w zupełnie innej sytuacji. Kuroko, chociaż chłodny i czasami trochę oschły zawsze miły i cierpliwy był dla dzieci z przedszkola, które prowadził z Satsuki. Murakasibara to cukiernik z powołania. Akashi zajął się gra w shoju, lecz w wolnym czasie zarządzał imperium technologicznym swojego ojca, które wkrótce miał całkowicie przejąć. Kise jak zwykle latał w obłokach tylko teraz, jako pilot samolotu. Oprócz tego miał wiele innych znajomości w telewizji gdzie pracował Takao, jako prezenter wiadomości, w jednej z popularnych gazet naczelnym był Hiromu. Była trenerka drużyny Seirin to obecnie trenerka reprezentacji Japonii w koszykówce, jej mąż a były kapitan jest nauczycielem historii w swoim dawnym liceum i obecnym trenerem tamtejszej drużyny, która jest od kilku lat najlepsza w kraju, ich kolega z drużyny został politykiem, chociaż to dziwiło Aomine, bo on raczej za dużo nigdy nie mówił, ale zawsze ma obok siebie tego wygadanego. Wakamatsu pracuje, jako kierowca rajdowy a Sakurai zajął się gotowaniem na wyższym poziomie, nawet należał do zespołu, który ostatnio podobno gotował dla prezydenta USA, kanclerz Niemiec, premiera Wielkiej Brytanii i kogoś tak jeszcze w czasie, jakiego ważnego posiedzenia o pokój na świecie. Z Imayoshim niestety musi pracować, ale musi przyznać, że to jeden z najlepszych informatyków, jakich miała policja.
Aomine stwierdził, że wszyscy sobie jakoś poukładali życie i chociaż po niektórych nie można było się tego spodziewać to wśród jego znajomych z czasów liceum powstały parki, które mimo różnic w charakterze przetrwały do dziś. Tylko jemu się jakoś nie udało dojść do etapu i żyli długo i szczęśliwie.
Z rozmyślań wyrwał go kobiecy głos
-Aomine Daiki wzywany na ziemie
-O co chodzi?
- Mowie do ciebie a ty nic. Już ta godzina, że możemy jechać - powiedziała
-Aha dobra biorę kluczyki dokumenty i jedziemy
- Dokumenty? Myślałam, że nie chcesz zostawić swojego cennego autka na lotnisku wiec, dlatego Kasamatsu ma cię odwieź -zdziwiła się
-Widzisz dostąpiłem największego zaszczytu w dziejach i w moje ręce Aomine powierzył swój samochód  - wyjaśnił jej Kasamatsu
-Dai-chan oddaje swoje najwspanialsze autko. Niewierze - stwierdziła spoglądając na przyjaciela
- Nie znalazłem lepszego kandydata do opieki ad nim. Ty i Tetsu będziecie mieli niedługo ważniejsze sprawy na głowie. Takao zbyt nieostrożnie jeździ, a dać Midorimie to na pewno mu weźmie kluczyki. Murakasibara je zabrudzi i nieuważnie prowadzi. Akashiemu na pewno nie oddam. Zostaje Senpai a jemu Kise i tak kluczyków nie zabierze, bo on nie znosi prowadzić. Proste -powiedział na jednym oddechu nie patrząc na przyjaciółkę przez uwagę na jej temat, lecz usłyszał tylko chichot wiec uznał, że nie jest zła.
-Dalej, bo się spóźnisz
Aomine jeszcze raz spojrzał na swoje mieszkanie. Niby tylko cztery ściany, ale uważał je za swój dom swoja oazę, którą teraz porzucałby rzucić siew wir nieznanego. Nawet samochód był dla niego bardzo cenny gdyż wszystko, co miał to sam na to zapracował i był z tego powodu dumny.


Powrócił do danej kwestii: "Jedynym, który może mnie pokonać jestem ja sam".