piątek, 19 września 2014

Rozdział 3 Cień i wątpliwości

Powietrze w Waszyngtonie różniło się od tego w Tokio. Aomine nie wiedział, na czym polegała rosnąca, ale czul się ze się różniło. Ameryka przywitała go strasznym deszczem. Na lotnisku czekało na niego dwóch agentów, których nazwisk nie zapamiętał. Ich sztywne i oficjalne powitanie w niczym nie przypominało pożegnania, na którym Satsuki się popłakała a Kise razem z nią. Routa powiedział ze jak przyleci do Waszyngtonu to na pewno go przyjdzie odwiedzić i Aomine już chciał zaprotestować, lecz Kasamatsu go zapewnił ze samemu mu na to nie pozwoli. Mimo niechęci do wizyty teraz wydawała się ona ciekawym pomysłem by zabić te nudę i szarość, która panowała na tym kontynencie.
Agenci zawieźli go do jego mieszkania, które znajdowało się gdzieś na obrzeżach i przekazali plan, według którego miał się stawiać na zajęcia w jednej z siedzib FBI.
Mieszkanie, które mu przydzielono niby nie różniło się od każdego innego, jakie miał w Japonii mimo to te dwa pokoje kuchnia i łazienka wydawały mu się bardzo dziwne i szare. Brakowało w nim jakiejś aury, która posiadało każde jego poprzednie lokum. Wszelkich babskich ozdób, które zostawiała Satsuki, starych opakowań po jedzeniu z Maji Burger, które przynosił Kuroko, dziwnych przedmiotów, które niby miały mu przynosić szczęście przyniesionych przez Midorime, różne wspólne fotografie, które pozostawił wszędzie Kise, jakieś ciastka lub wypieki na talerzu w kuchni były dziełem Murakasibary. Brakowało mu nawet planszy do gry w shoji, która zostawił Akashi by moc zagrać zawsze jak do niego wpadał.  Brakowało mu ludzi, którzy tworzyli jego świat.
Nazajutrz pogoda nie wykazywała jakiś cieplejszych emocji, bo padało jeszcze bardziej niż wcześniej. Ponurość i szarość, które przeważały w mieszkaniu sprawiły ze Aomine chciał się jak najszybciej stamtąd wydostać. Chociaż w pierwszej chwili okolica wydawała mu się okropna to spędzając coraz więcej czasu na świeżym powietrzu nabierał coraz lepszej opinii.
Znajdował się tutaj duży park gdzie nawet mimo deszcze spacerowało kilka osób i przylegle do niego położone przedszkole z placem zabaw, które z powodu deszczu było puste, lecz Daiki mogli się założyć ze w słoneczne dni było pełne dzieci. Mimowolnie pomyślał o Kuroko i Satsuki i o przedszkolu, które prowadzili. Spacerując dalej zauważył duży nowoczesny budynek, który mimo swojej nowoczesności wtapiał się idealnie w otoczenie drzew krzewów i trawników, które go otaczały. Podchodząc bliżej zauważył ze jest to szpital.
Midorima chciałby w takim pracować - pomyślał i uśmiechnął się pod nosem.
-Nie koniec, przestań o nich myśleć. Jak ty chcesz tu zostać jeszcze tyle czasu to musisz sobie poradzić sam - powiedział sam do siebie i ruszył przed siebie. W obawie ze zobaczy jakaś cukiernie sad kiosk lub coś innego, co przypomni mu ludzi, których zostawił w Japonii wszedł do supermarketu.
-Jak dobrze ze lotnisko jest daleko - pomyślał wchodząc do budynku.  Nagle poczuł dziwne ukucie w okolicach serca. Wziął głęboki oddech i stwierdził w myślach - nikt znajomy raczej nie pracuje w markecie wiec, co jest grane.
-To pewnie nerwy i stres - powiedział i ruszył przed siebie. Zdał sobie sprawę ze w lodowce mieszka tylko światło, bo to, co tam było już, kiedy przyjechał zjadł na kolacje i śniadanie.
- Mleko, płatki, jajka, jakiś nabiał, wędliny i pieczywo od tego trzeba zacząć - ruszył miedzy polki.
Cały czas czul się dziwnie, którego  nie potrafił określić. Stojąc przy dziale z nabiałem już czuł się jakby serce zaraz miało mu wyskoczyć z piersi. Niepokój i  strach mieszały się z podnieceniem i ekscytacjom. Uczucie tak dziwne ze budziły niepokój u Aomine.
Zabrał wszystko, co najbardziej potrzebował, zapłacił i wyszedł ze sklepu.
-Jak można czuć się tak nieswojo w markecie - zganił sam siebie.
Stojąc na parkingu z rządkami pełnymi samochodów pomyślał o własnym, które teraz by mu się bardzo przydało a które znajdowało się teraz w czyiś rękach. Wierzył jednak ze nie popełnił błędu przy wyborze.
Ludzie na ulicach przemieszczali się szybko schowani pod parasolami lub kapturami  chcąc uchronić się przed deszczem. Aomine jednak nigdzie się nie spieszył, stal na ulicy wpatrując się w uciekających przed deszczem przechodniów. Ukłucie w sercu, które towarzyszyło mu przy wejściu nagle powróciło.
-Przestań- pouczał się w myślach, odetchnął głęboko i ruszył w stronę swojego mieszkania.
Nie zdążył przejść kilka kroków, kiedy mimochodem się odwrócił jakby go ktoś wolał. Rozglądając się po parkingu jego uwagę przykuł jeden z samochodów. Niebieski jak jego kolor włosów pick-up, model raczej z lat 90, dwudrzwiowy z dodatkowym miejscem z tylu dla pasażerów. Mimo to wydawał się zadbany, co wskazywało na uwagę, jaką mu poświęcał właściciel. Niby niewyróżniający się to jednak tylko na ten jeden zwrócił uwagę. Dopiero po chwili Aomine zauważył kierowcę samochodu. Pakował torby z zakupami. Wysoki, szczupły, wysportowana sylwetka, a czarna bluza, która miała chronić przed deszczem była już całkowicie przemoczona.
Sam nie wiedział, dlaczego nie potrafił przestać obserwować gościa, którego nigdy nie spotkał i już pewnie nie spotkają. Nawet nie widział twarzy zasłoniętej pod kapturem.
-Już dosyć- odwrócił się i ruszył przed siebie.
Odwrócił tylko raz głowę. Kiedy to zrobił, postać też się odwróciła wołana przez kogoś. Tylko sekunda. Albo nawet mniej. Tyle wystarczyło, aby zauważyć mały fragment grzywki w czerwonym kolorze.
-To niemożliwe - warknął wściekły sam na siebie i odszedł.

Pierwszy tydzień, który dostał na zaklimatyzowanie minął szybko. Zdążył już poznać okolice. Tą bliższą na krótsze lub trochę dłuższe spacery i dalszą, gdzie musiał korzystać z komunikacji miejskiej, której tak nie lubił. Lecz był to jedyny minus. Prawie jedyny. Aomine, chociaż stwierdził, ż nie myśli o Japonii i o ludziach, na których mu zależało, a których tam zostawił, jeszcze kilkakrotnie czuł dziwne ukłucia w sercu. Na poczcie jak odbierał przesyłki ze swojej ojczyzny, w parku jak spacerował, jak robił zakupy lub po prostu na ulicy. Za każdym razem zauważył gdzieś zaparkowany niebieski pick-up.
-To nie może być ciągle to samo auto. Jest na pewno ich tutaj więcej - dla pewności zapisał sobie jednak w telefonie numery rejestracyjne samochodu.
Zaczynając zajęcia miał mniej czasu na myślenie o tym wszystkim. Od czasu jak przyjechał tutaj dobrze sypiał, przestał mu się nawet śnić Kagami.
Szkolenia miały zajęcia czysto teoretyczny, lecz każdy miał zapisane w grafiku zajęcia terenowe od przyszłego tygodnia. Nikt jednak nie wiedział, na czym one mają polegać.
-Dziś rozdamy harmonogramy placówek, w których będziecie odbywać zajęcia praktyczny. Chcemy w ten sposób sprawdzić gotowość do radzenia sobie w każdej sytuacji - powiedział jeden z agentów - każdy będzie umieszczony w innej placówce, wiec nie będzie możliwość komunikowania się z resztą grupy. Na liście znajdują się szkoły, szpitale, ważne urzędy i tym podobne. Każdy wylosuje numer, który odpowiada miejscu praktyk. To tyle na dziś. Lista zostanie za chwile wyświetlona.
Spoglądając na tablice zobaczyło się spis szkół od podstawowych do średnich, oddziały w różnych szpitalach, kilka urzędów państwowych, trzy ambasady, domy opieki i placówki społeczne. Kiedy nadeszła kolej Aomine wybrał pierwszą z brzegu kartkę. Zobaczył na niej ładną 10 i zaraz pomyślał o Kagamim, w końcu nosił taki numer na koszulce w liceum. Odgonił szybko myśli o byłym chłopaku i zaczął sobie powtarzać, że musi się skupić na zadaniu. Przed losowaniem wydawało mu się, że żadne z tych miejsc nie będzie mu straszne, lecz spoglądając na tablice nie wiedział czy jest bardzie zły czy przerażony.

Wychodząc był zły, nie, był wściekły, bo gorzej trafić nie mógł. Nagle usłyszał dźwięk swojej komórki. Widząc na wyświetlaczu ''Tetsu'' zmarszczył brwi czując ironie.
-Siema Tetsu, co tam? - próbował ukryć zły humor.
-Nic chciałem zapytać jak mija pierwszy tydzień szkolenia, ale słyszę, że chyba źle - przed Kuroko jednak nic się nie ukryje.
-Pierwsze zajęcia praktyczne mają sprawdzić naszą gotowość do radzenia sobie w każdej sytuacji.
-To chyba nie tak źle. Gdzie masz te zajęcia? - zapytał, jednak musiał chwilę poczekać na odpowiedź. Słyszał jednak, że rozmówca cały czas się zastanawia.
-Na dwa miesiące zostałem asystentem w przedszkolu - powiedział w końcu Aomine
Widok śmiejącego się Kuroko, to wielka rzadkość, coś bardziej jak legenda, tak jak mówienie zwierząt w Wigilie, ale to, co usłyszał w słuchawce przeszło jego wyobrażenie. O Kuroko można powiedzieć, że turlał się ze śmiechu jak to usłyszał.
-To nie jest śmieszne wiesz - wrzasnął Aomine.
-Przepraszam Aomine-kun, ale jakoś nie mogę sobie wyobrazić ciebie w roli przedszkolanki -powiedział Kuroko ciągle się śmiejąc.
-Ja też nie, więc spodziewaj się z Satsuki telefonów o każdej porze dnia i nocy
-Z tym, że Satsuki jest w szpitalu, więc może być problem jak będziesz dzwonił w środku nocy -mimo, iż wiadomość wydawała się zła to było radość w wypowiedzianych słowach.
-I ty mówisz to tak spokojnie! W jej stanie to raczej źle. Jest w zaawansowanej ciąży i 
-Ona już nie jest w ciąży -przerwał mu Kuroko -ale oboje czują się dobrze.
-Co? Jak? Czekaj! Moje gratulacje. Syn czy córa?
-Syn. Takeshi
-Spoko, ładne imię. Na pewno wszystko w porządku? Miała jeszcze miesiąc - zapytał z troską.
-Niby tak, ale czują się świetnie. Co prawda muszą jeszcze trochę zostać w szpitalu, mimo to wszystko jest w porządku.
- To - Aomine nagle przerwał. Poczuł po raz kolejny ukłucie w okolicy serca. Odwracając się zobaczył odjeżdżającego znajomego mu już pickupa.
-Numery się zgadają - powiedział niby sam do siebie zapominając, że przy uchu ciągle trzyma telefon.
-Jakie numery? - zapytał jego rozmówca.
-Nie to nic takiego - odpowiedział zdenerwowany
-Coś się stało? - troska przyjaciela nie dała za wygraną.
-Nic. Chyba. To jest dość dziwne i długo by opowiadać - stwierdził, chcąc zakończyć tą bezsensowną rozmowę.
-Wolę jednak posłuchać
-Odkąd tutaj jestem to, nawet nie wiem jak to opisać. Mam takie dziwne odczucia, które nie dają mi spokoju. Zawsze, kiedy to się dzieje widzę niedaleko pewien samochód.
-A jesteś pewien, że to jest to samo auto?
-Raczej tak. To stary model rzadko już spotykany i ten charakterystyczny odcień granatowego.
-Widziałeś kierowcę? - zaczął dopytywać Kuroko
-Raz. Pierwszy raz jak zobaczyłem samochód. Chociaż trudno mi o nim cokolwiek powiedzieć, bo strasznie padało i z takiej odległości. Poza tym miał kaptur na głowie. Po sylwetce to podobny do - nie dokończył, zatrzymując się w połowie zdania. Przeraziła go myśl, że w pierwszej kolejności przyszła mu na myśl właśnie ta a nie inna osoba. Mógł przecież podać każde inne nazwisko, ale chyba nie przeszłoby mu to przez gardło.
- Do Kagamiego - dokończył za niego Kuroko.
-Tak -westchnął - tym bardziej, że przez chwile wydawało mi się, że widzę czerwoną grzywkę. Ja chyba zwariuje.
- Wiesz Aomine-kun prawda jest taka, że nie wiemy gdzie jest Kagami-kun. Mógł przecież się przeprowadzić. Jak Hiromu był w Los Angeles to go tam nigdzie nie spotkał. Ich wspólni znajomi też go tam dawno nie widzieli, więc może już go tam nie ma.
-Może. Na razie Tetsu. Ucałuj Satsuki i małego - powiedział i rozłączył się nie dając swojemu rozmówcy możliwości powiedzenia czegokolwiek.

Kuroko zadzwonił raz jeszcze jednak odrzucił połączenie. Chciał być sam ze swoimi wątpliwościami. Samochód, nie  to kierowca prześladował go jak cień, doprowadzając rozum i serce do sprzeczności. Ten, który zamknął swe serce przed wszystkim i polegał tylko na chłodno myślącym rozumie, miał wątpliwości, co o tym wszystkim myśleć. Rozum podpowiadał, że to niemożliwe by on był tutaj, lecz serce było innego zdania. Serce jeszcze niedawno kamienne zaczęło kruszeć dopuszczając do siebie uczucia i emocje.