Im
bliżej było do wyjazdu tym Aomine częściej śnił o Kagamim. Znali się tylko trzy
lata za czasów liceum. Parą byli trochę ponad dwa, kiedy to Taiga zaskoczył
wszystkich i po skończeniu trzeciej klasy chciał wrócić do Stanów. "Tam
jest mój świat" tak często mówił. Aomine mógł zrozumieć zachowania swojego
chłopaka, w ich związku to Kagami był babą i nie brał tych słów na serio.
Dopiero, kiedy ten spakował wszystkie rzeczy i część zaczął wysyłać do Ameryki
i kupił bilet uznał powagę sytuacji. Lecz było już za późno na jakąkolwiek
zmianę.
-Czyś ty zdurniał Bakagami, chcesz tak po prostu wszystko zostawić
- wrzasnął Aomine
-Niby, czemu? Nic mnie tu nie trzyma - powiedział spokojnie Kagami
-A ja to co już się nie liczę, nie mam żadnego zdania?! Nigdzie
nie jedziesz nie zgadzam się - Daiki zaczął krzyczeć
-Nie wrzeszcz tak, bo sąsiedzi usłyszą jest późno - odpowiedział
Taiga
-No proszę o sąsiadów się martwisz a o mnie to już nie tak
Kagami nie odpowiedział tylko wzruszył ramionami i wrócił do
pakowania ostatnich kartonów. Kiedy zakleił pudło odwrócił się do drugiego i
powiedział
- Uświadom sobie wreszcie, że to koniec. Wyjeżdżam i nie mam
zamiaru wracać do Japonii. Jutro rano mam samolot, wiec to chyba pożegnanie.
Aomine nie chcąc słuchać tego dalej wyszedł i trzasnął drzwiami.
"Jak chce lecieć to niech leci, ciekawe jak długo beze
mnie wytrzyma" - pomyślał Daiki wracając do domu.
Lecz wytrzymał. Kagami nie wrócił. Aomine zostało tylko oglądać
jak przez cztery lata grał w kosza. Ale oglądanie meczy w telewizji to nie to
samo jak go spotkać i zagrać 1 na 1.
Cztery lata i Kagami zniknął. Na stronie klubu, w którym grał
zostało umieszczone ogłoszenie, że zrezygnował ze względu na kontuzje, która
uniemożliwia dalszą grę. Aomine przez długi czas szukał dalszych informacji na
jego temat. Przyszła mu nawet myśl, że skoro przestał grać to wróci, lecz to
także się nie stało. Od tego czasu minęło kolejnych sześć lat. Aomine skończył
szkołę policyjną, przeszedł wiele szkoleń i przygotowań, aby pojechać w ślad za
Kagamim do Ameryki. Szanse, że się spotkają były niewielkie, on jechał do
Waszyngtonu a Taiga jak przypuszczał był w Los Angeles,
-Dai-chan przestań wreszcie bujać w obłokach i się rusz.
Spakowałeś wszystko. Za dwie godziny powinieneś byś na lotnisku - nadawała mu
nad głową Satsuki. Aomine cały czas się zastanawiał, jakim cudem Tetsu z nią
wytrzymywał, na co dzień. Teraz jeszcze, gdy była w zaawansowanej ciąży stała
się jeszcze bardziej gadatliwa.
-Masz bilet i wszystkie papiery?
-Mam wszystko, sprawdziłem dwa razy. Już nie musisz się tak
martwić.
-Ktoś musi, skoro sam nie potrafisz się o siebie zatroszczyć -
powiedziała - zwłaszcza, że jesteś sam. Mógłbyś sobie kogoś znaleźć -
dopowiedziała już ciszej i spokojniej. Byli już dorośli, mimo to ciągle
się o niego martwiła.
-Nie potrafię zwłaszcza teraz, kiedy tam jadę -
odpowiedział.
Satsuki nic już nie odpowiedziała, wiedziała, o co chodzi Aomine.
Znała go zbyt dobrze. Wiedziała, że jej przyjaciel zamknął swoje serce po tym
jak ktoś je złamał. Obserwowała go długi czas, jak krótko po wyjeździe Taigi
udawał, że jest wszystko w porządku następnie popadł w rozpacz. Potem jakoś
wyszedł z dołka, ale i tak nie był już tym samym człowiekiem, co wcześniej.
Rzucił kosza, przestał oglądać te swoje ukochane gazetki był ogólnie
spokojniejszy. Kiedy okazało się, że Kagami zrezygnował z kosza powstała
nadzieja i radość w duszy Aomine, lecz im dłuższe czekanie tym większa rozpacz.
Tutaj już nie wystarczyły słowa pocieszenia. Każdy z przyjaciół starał się go
pocieszyć i wspólnie pilnowali go przez całą dobę, aby czegoś sobie nie zrobił.
Krótko przed tym został lekko postrzelony, więc był na chorobowym. Nie wiadomo
jakby się to skończyło gdyby wyczuli od niego alkohol, jego największego
pocieszyciela. I wtedy jakoś z dnia na dzień mu przeszło, wrócił do pracy,
która znalazła się na pierwszym miejscu przed wszystkim innym. Bo jedynie praca
mogła zając tyle czasu, aby nie myśleć o niczym innym i zagłuszyć serce.
-Zostało ci sześć tygodni, wtedy będziesz miała większe
zmartwienia niż ja - powiedział Aomine chcąc pocieszyć przyjaciółkę.
-Wiem, ale na razie czujemy się świetnie i nie chcemy by wujek
Daiki nas niepokoił - pogłaskała swój brzuszek - wiesz, że wszyscy się martwią.
Po tym, co się wtedy wydarzyło.
Miała racje, chociaż wszyscy dzień wcześniej życzyli mu
powodzenia, aby pokazał jak genialna jest Japonia to każdy miał wątpliwości czy
dobrze robi, że tam jedzie, lecz nikt nie powiedział tego głośno. Pewnie Kise
by coś powiedział, ale praca pilota jest wymagająca i uciążliwa. Nie mogąc
zmienić harmonogramu, podczas gdy reszta się bawiła, on leciał do Paryż.
-Wiesz możliwe, że spotkamy się z Ki-chan na lotnisku. Powinien
przylecieć chwile przed tym jak pójdziesz na odprawę, a nawet, jeśli to dla
niego chyba nie problem tam się dostać
-Tylko tego mi brakowało, żeby ten się jeszcze w miejscu
publicznym zaczął ze mną żegnać, przecież on się tam na pewno poryczy. Jakim
cudem Kasamatsu z nim wytrzymuje to jest dla mnie zagadką - zaczął narzekać
Aomine. Satsuki zrobiła obrażoną minę, lecz nie zdążyła nic powiedzieć, bo
chłopak dodał - No tak w końcu jak ten go skopie albo szczeli mu prze łeb to
się zaraz uspokoi, więc mogę się z nim spotkać jak senpai mnie odwozi -
powiedział i spojrzał na przyjaciółkę spodziewając się
jakiejś odpowiedzi, lecz ta najpierw zrobiła zdziwioną minę, a potem
się uśmiechnęła wskazując palcem coś za jego plecami. Nie zdążył się odwrócił,
gdy usłyszał kogoś za sobą.
-Bardzo śmieszne wiesz- odezwał się Kasamatsu stojąc za plecami
Aomine, który ze strachu zleciał z kanapy.
-Skąd ty tu?!
-Nie zamknąłeś drzwi. Ty masz jeszcze bardziej denerwujący
charakter a jakoś masz wokół siebie wielu ludzi-powiedział z powaga.
Aomine jednak zauważył po chwili na jego twarzy uśmiech wiec nie
potraktował tych słów zbyt poważnie. Senpai był jedna z tych osób, które
potrafiły zmieniać swoje emocje tak naturalnie, że to aż przerażało. Chociaż u
prawników to raczej właściwe. Jak wchodzisz, na ale rozpraw, jako
prokurator musisz zachować powagę. Z Midorima było podobnie, sala
operacyjna, walka o ludzkie życie stawiały człowieka w zupełnie innej
sytuacji. Kuroko, chociaż chłodny i czasami trochę oschły zawsze miły i
cierpliwy był dla dzieci z przedszkola, które prowadził z Satsuki. Murakasibara
to cukiernik z powołania. Akashi zajął się gra w shoju, lecz w wolnym czasie
zarządzał imperium technologicznym swojego ojca, które wkrótce miał całkowicie
przejąć. Kise jak zwykle latał w obłokach tylko teraz, jako pilot samolotu.
Oprócz tego miał wiele innych znajomości w telewizji gdzie pracował Takao, jako
prezenter wiadomości, w jednej z popularnych gazet naczelnym był Hiromu. Była
trenerka drużyny Seirin to obecnie trenerka reprezentacji Japonii w koszykówce,
jej mąż a były kapitan jest nauczycielem historii w swoim dawnym liceum i
obecnym trenerem tamtejszej drużyny, która jest od kilku lat najlepsza w kraju,
ich kolega z drużyny został politykiem, chociaż to dziwiło Aomine, bo on raczej
za dużo nigdy nie mówił, ale zawsze ma obok siebie tego wygadanego. Wakamatsu
pracuje, jako kierowca rajdowy a Sakurai zajął się gotowaniem na wyższym
poziomie, nawet należał do zespołu, który ostatnio podobno gotował dla
prezydenta USA, kanclerz Niemiec, premiera Wielkiej Brytanii i kogoś tak
jeszcze w czasie, jakiego ważnego posiedzenia o pokój na świecie. Z Imayoshim
niestety musi pracować, ale musi przyznać, że to jeden z najlepszych
informatyków, jakich miała policja.
Aomine stwierdził, że wszyscy sobie jakoś poukładali życie i
chociaż po niektórych nie można było się tego spodziewać to wśród jego
znajomych z czasów liceum powstały parki, które mimo różnic w charakterze
przetrwały do dziś. Tylko jemu się jakoś nie udało dojść do etapu i żyli długo
i szczęśliwie.
Z rozmyślań wyrwał go kobiecy głos
-Aomine Daiki wzywany na ziemie
-O co chodzi?
- Mowie do ciebie a ty nic. Już ta godzina, że możemy jechać -
powiedziała
-Aha dobra biorę kluczyki dokumenty i jedziemy
- Dokumenty? Myślałam, że nie chcesz zostawić swojego cennego
autka na lotnisku wiec, dlatego Kasamatsu ma cię odwieź -zdziwiła się
-Widzisz dostąpiłem największego zaszczytu w dziejach i w moje
ręce Aomine powierzył swój samochód - wyjaśnił jej Kasamatsu
-Dai-chan oddaje swoje najwspanialsze autko. Niewierze -
stwierdziła spoglądając na przyjaciela
- Nie znalazłem lepszego kandydata do opieki ad nim. Ty i Tetsu
będziecie mieli niedługo ważniejsze sprawy na głowie. Takao zbyt nieostrożnie
jeździ, a dać Midorimie to na pewno mu weźmie kluczyki. Murakasibara je zabrudzi
i nieuważnie prowadzi. Akashiemu na pewno nie oddam. Zostaje Senpai a jemu Kise
i tak kluczyków nie zabierze, bo on nie znosi prowadzić. Proste -powiedział na
jednym oddechu nie patrząc na przyjaciółkę przez uwagę na jej temat, lecz
usłyszał tylko chichot wiec uznał, że nie jest zła.
-Dalej, bo się spóźnisz
Aomine jeszcze raz spojrzał na swoje mieszkanie. Niby tylko cztery
ściany, ale uważał je za swój dom swoja oazę, którą teraz porzucałby rzucić
siew wir nieznanego. Nawet samochód był dla niego bardzo cenny gdyż wszystko,
co miał to sam na to zapracował i był z tego powodu dumny.
Powrócił do danej kwestii: "Jedynym, który może mnie pokonać
jestem ja sam".
Kagami, ty draniu, jak można tak sobie rzucać uczuciem drugiej osoby i tak wszystko zostawiać, no co za burak D: Z nich dwóch to Aomine wydał się tutaj zdecydowanie bardziej uczuciowy, mam nadzieję, że Kagami poza Ameryką miał jakiś naprawdę ważny powód, jak na przykład leczenie tego przerośniętego mięśnia, który zastąpił jego serducho i głowę ;x no. Zauważyłam duże oparcie o przydzielone im przez mangakę alternatywne zawody, szczerze mówiąc podoba mi się to rozwiązanie, nikt nie może wiecznie biegać po boisku ;v; W kwestii kluczyków:
OdpowiedzUsuń"Akashiemu na pewno nie oddam." Aomine, ranisz moje sziperskie serduszko, ale rzeczywiście, widok porysowanego nożyczkami lakieru byłby niesamowicie bolesny XDD