wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 11 On, ona i oni

Jego oczom ukazał się piętrowy żółty domek z gankiem ozdobionym tak jak cały budynek w światełka. Oprócz tego zobaczył dwa ulepione bałwany.
-Ładnie - podsumował spoglądając na posiadłość.
-Dzięki.
Miał wątpliwości czy dobrze zrobił, że zgodził się do niego jechać. Bał się swoich własnych reakcji oraz tego jak zareagują dzieciaki na jego obecność. Wydawało się, że bliźniaki bardzo go lubili, nie wiedział jednak, co się stanie jak zamieszka u nich na kilka dni. Jeszcze gorzej będzie z Asami, której w ogóle nie znał. Nie miał pojęcia jak zareaguje jak tak nagle się do nich wprowadzi. I zostaje Taiga. Nie miał pojęcia czy będzie potrafił się przy nim powstrzymywać. Niby wiedział, że mu zależy na nim, lecz nie był pewien jego uczuć. Mimo iż trzy razy powiedział mu, że go cały czas kocha to usłyszał, że jemu zależy. Ale to nic cieszył się, że ma go przy sobie, mimo że nie wolno mu było tego pokazać. Taiga narazie nie chciał im tego mówić i tak miało pozostać. Przyjechał tutaj, jako jego kolega i nikt więcej.
Był tak zdenerwowany i nawet nie miał pojęcia, że aż tak jest to widoczne. Nie wiedział, co ma zrobić. Kiedy Taiga uścisnął jego rękę, poczuł, że wszystko będzie dobrze.
-Spokojnie - uspokoił go Kagami, kiedy czekali na otwarcie bramy garażu.
-Jesteś pewien?
-Tak. Młodzi cię uwielbiają a Asami jakoś przekabacimy na naszą stronę - uśmiechnął się do niego.
-Mam taką nadzieje. Wiedzą, że przyjadę?
-Nie byłem pewien czy będziesz chciał przyjechać.
-Nie pytałeś się nawet czy chce jechać. Kazałeś mi się spakować.
-Nie protestowałeś - powiedział i wysiadł z samochodu.
-Ty - chciał mu coś powiedzieć, ale się powstrzymał. W sumie się cieszył, że nie będzie musiał sam siedzieć i nie chciał mu dogryzać. Uśmiechnął się pod nosem, zabrał torbę z tylnych siedzeń i ruszył za nim. Tutaj zauważył jednak coś, co go zabolało. Przed wejściem Kagami jakby się zawahał.
-Czekaj tu - polecił i wszedł do środka.
Super stwierdził. Tak to go sam namawiał na przyjazd tutaj a teraz zaczął się nad tym zastanawiać.
-Dobra chodź - otworzył mu drzwi.
Nie wiedział, co ma myśleć o zachowaniu czerwonowłosego.
Nie zdążył się do końca rozebrać, kiedy coś go zaatakowało. Nawet nie zauważył, przez co został powalony. Czuł wielki ciężar na sobie i coś mokrego na twarzy. Podczas upadku musiał chyba o coś uderzyć, bo go bardzo bolała głowa.
-Hamburger złaź natychmiast. Kazałem wam go zamknąć - usłyszał nad sobą głos Taigi.
-Ale on chciał wyjść - ten głos wydawał mu się znajomy. Ciężar, jaki na nim leżał na szczęście zniknął.
-Głąby - kolejnej osoby na pewno nie zna.
-O pan Daiki - kiedy się podniósł i otworzył oczy zobaczył swoich podopiecznych i dziewczynę, którą pamiętał z centrum handlowego. Cała trójka była brudna od mąki. Taiga natomiast trzymał wielkiego, włochatego psa, który chyba po raz drugi chciał na niego naskoczyć i się przywitać.
-Co to jest? - to wielki bydle go przerażało.
-To Hamburger. A co pan tutaj robi? - zapytał jeden z bliźniaków.
-Pan Daiki zostaje u nas na święta - stwierdził Kagami i wyszedł ciągnąć za sobą psa, aby ten nie próbował na niego skakać. Asami wyszła zaraz za nim.
-Super - zawołali bliźniacy pomagając mu podnieść się z podłogi.
Widział wyraźną ulgę na twarzy Taigi, kiedy został zmuszony przez małych terrorystów do pomocy w robieniu ciastek. Przynajmniej on mógł w spokoju szykować wszystko inne. Patrząc na jego starania świąteczny obiad i inne rzeczy zapowiadały się bardzo smakowicie. Biała mąka była bardzo widoczna na jego ciemnej karnacji. Dużo bardziej rzucała się w oczy niż fakt, że chłopcy mieli jej na sobie więcej to on wydawał się bardziej od niej brudny. Asami, która wcześniej ich pilnowała teraz uciekła do swojego pokoju. Mimo własnych chęci nie został przez dziewczynkę miło przywitany. Co prawda przywitała się z nim, ale nie chciała już pomagać przy robieniu ciastek tylko poszła na górę. Kagami, co prawda poszedł za nią i nawet chwilę go nie było. Wrócił jednak sam. Kiedy ich spojrzenia się spotkały wzruszył tylko ramionami oznaczając, że ma się nie przejmować.
Jak miał się jednak nie przejmować jak dla jednej osoby był tutaj raczej nie mile widzianym gościem. Nie chcąc jednak psuć nastroju pozostałym chętnie dołączył do roboty. Nobu i Hiro byli tak zachwyceni jego obecnością, że nie zauważyli braku ich o sześć lat starszej cioci, która bardziej wyglądała na ich siostrę a nie ich ojca.
Mimo że wykrawanie za pomocą foremek odpowiednich kształtów z ciasta nie była trudna to on miał bardzo trudne zadanie. Musiał głównie pilnować, aby większość wypieków trafiło do miseczki a nie do dziecięcych buź albo, co gorsza psiej mordki. Kiedy już kończyli miał zostać wciągnięty do następnej zabawy, lecz przyszła pora kąpieli i spania.
-Pan Daiki wam nigdzie nie ucieknie, więc się zobaczycie rano – powiedział Kagami i wygonił młodych do góry.
Podczas tego całego czasu, jaki tutaj spędził zauważył jedną rzecz, która go bardzo zaciekawiła. Taiga wołał ich po imieniu, co powinno być naturalne w relacjach rodzic dziecko, lecz odniósł wrażenie, że ten się ani razu nie pomylił.
Słyszał dźwięki zabaw w wannie i marudzenia Taigi o kłęby włosów pod prysznicem. Jemu natomiast zostało wpatrywanie się w ekran telewizora. Nic jednak nie zwróciło jego uwagi. Skakał po kanałach ustawiając w końcu odbiornik, na jakim amerykańskim filmie akcji. Zastanawiał się gdzie będzie spał. Jakby miał wybór to chciałby wylądować u Taigi w łóżku, ale skoro przyjechał tutaj, jako przyjaciel to było to wykluczone. Minęła godzina jak młody ojciec wrócił. Opadł na kanapę obok niego.
-Wyjaśnij mi coś, bo aż mi trudno zrozumieć. Jakim cudem ty masz takiego wielkiego psa - zagadał do Kagamiego - w liceum bałeś się numeru 2. A Hamburger jest dużo straszniejszy.
-Ta jakoś wyszło - burknął w odpowiedzi.
-Tak wyszło? Ten pies jest straszny. To nawet chyba nie jest pies.
-Bez przesady. Jak go braliśmy ze schroniska to był bardzo mały. Taka mała włochata kulka. Jak podrósł to już nie miałem serca go oddać. A chłopaki to by mnie chyba by znienawidzili gdybym to zrobił.
-Raczej tak - odparł Aomine przekonany o racji Kagamiego. Chłopcy byli bardzo zżyci z czworonogiem.
-Asami jakoś nie szczególnie się ucieszyła na mój widok – miał wyrzuty sumienia.
-Przejdzie jej – stwierdził – jest w takim wieku, że wszelkie zmiany, które są nie po jej myśli ją zaraz denerwują.
-Jesteś tego pewien?
-Tak
Nie wiedział, co ma dalej powiedzieć. Pozwolił, aby powstała między nimi krępująca cisza. Przerwał ją Kagami 
-Czas się zabrać do roboty - wstał i przeciągnął się.
-Co chcesz robić o dziesiątej wieczorem.
-Zobaczysz - szepnął i poszedł na palcach w stronę schodów. Kiedy upewnił się, że wszyscy śpią poszedł w drugą stronę - chodź.
Nie wiedząc, co się dzieje, poszedł jednak za nim. Za bardzo mu zależało na nim. Tym samym ufał mu i zrobiłby wszystko, o co ten by go poprosił.
Kiedy schodzili jednak do piwnicy był bardzo zdziwiony.
-Co  chcesz tu robić? -spytał zdziwiony.
-Jak masz pod opieką trójkę dzieci to masz dodatkowe obowiązki.
Zrozumiał jednak, o co chodziło Kagamiemu. W pokoju, do którego bowiem weszli znajdowały się opakowane i jeszcze niezapakowane zabawki
-No tak, bo jutro w nocy Święty Mikołaj przyniesie prezenty - zaśmiał się Aomine.
-Jeszce w to wierzą, więc nie mogę ich rozczarować - uśmiechnął się biorąc do ręki samochód na baterie. Zaczął owijać w ozdobny papier.
-Dla, kogo to?
-Czekaj - spojrzał na rozpiskę na tablicy wiszącej na ścianie - dla Nobu.
-Zapisujesz, co, dla kogo?
-Muszę. Chłopcy muszą dostać to samo, aby się nie pokłócić -
-Serio? - był tym zdziwiony - oni zawsze wydawali się tacy zgodni.
Taiga na chwilę przerwał i zaczął się śmiać. Szybko się jednak powstrzymał.
-Tylko, kiedy chcą komuś udowodnić, że nie można ich odróżnić. Czyli prawie każdy. Dokładniej mówiąc wszyscy oprócz mnie, Asami, Alex i panią Jennifer. I bardzo ważną rzeczą jest, że zawsze muszą dostać dokładnie to samo. Inaczej się pokłócą. Nawet, jeśli miałaby to być choćby zmiana koloru.
-Nie znam się. Nigdy nie miałem rodzeństwa, więc już nie myślę, aby porównywać się do takiej sytuacji.
-Domyślam się. A teraz mi pomóż.
Jak nie przez Hiro i Nobu to teraz został zagoniony przez Taigę do pracy. Teraz pakował prezenty, które wszyscy dostaną na święta. Zauważył, że powstała także piąta kupka podarków. Uśmiechnął się pod nosem. W końcu wszystko, co miał dostać mogłoby być prezentem dla niego. Nawet się nie zorientował, że Kagami mu się przygląda. Nagle poczuł jego wargi na swoich. Spojrzał na niego zdziwiony.
-No, co? - zapytał z uśmiechem.
Czas im mijał na pracy i drobnych gestach.
Kiedy skończyli zbliżała się północ.
-Lepiej iść spać. Dopiero jutro się przekonasz, w co się wpakowałeś. Zaraz ci uszykuje spanie w salonie.
Czyli śpię na kanapie. Zawsze mogło być gorzej.
Chyba gorzej jednak być mogło. Od rana został zagoniony do roboty. Najpierw z Taigą odśnieżali podjazd. Kiedy chłopcy się dołączyli przerodziło się to w bitwę śnieżną. Ostatni wyjazd do supermarketu i dwie kolejne godziny męczarni.
Pod wieczór chłopcy wyczekiwali na Świętego Mikołaja i cały czas wpatrywali się w niebo, Asami czytała książkę leżąc na kanapie, a on pomagał Kagamiemu w szykowaniu kolacji. Nagle zadzwonił telefon Taigi. Kiedy spojrzał na wyświetlacz wydawał się bardzo zdziwiony. Jeszcze dziwniejsze było jego zachowanie. Wyszedł on, bowiem z pokoju, aby odebrać. Chociaż wszystkich to zaciekawiło to nie słyszeli, z kim i o czym rozmawia.
-Daiki możesz na chwilę iść ze mną - powiedział cicho i ruszył na górę.
-Stało się coś? - zapytał zaniepokojony tą sytuacją.
-Na przedmieściach w jednym z zakładów pracy wybuchł pożar. Ściągają wszystkich, których mogą. Jest już późno dzieciaki i tak niedługo pójdą spać, więc przypilnujesz tylko, aby umyli zęby - zaczął pakować do torby swoje rzeczy.
-Jak tak można ściągać ludzi w Święta przecież.
-Jeśli to się rozprzestrzeni zajmie tereny mieszkalne - przerwał mu - James wie, że tu jesteś i dlatego dzwonili, tak to by ich nie kazali zostawiać samych. Mogę na ciebie liczyć?
-Oczywiście - odparł bez zastanowienia.
-Dzięki - miał już schodzić na dół, lecz podszedł do niego i delikatnie pocałował - wesołych świąt. I nie zapomnij, że jak wszyscy pójdą spać, aby prezenty ułożyć pod choinką.

Nie przyjęli tego dobrze, lecz mogło być gorzej. Szybkie obietnice, że będą grzeczni a ten szybko wróci i Taigi nie było. Został sam z dwójką chłopców i nastolatką, która za nim nie przepadała.

~~~~


Notka trochę spóźniona, ale weekendowe przygotowania do świąt i zajęcia w poniedziałek zupełnie mnie rozbiły i nie miałam zupełnie siły na korektę.

Jako że jutro Wigilia to życzę wszystkim czytelników, którzy czytają moje opowiadania (tym, z którymi komentują oraz anonimowym czytelnikom) najlepsze życzenia z okazji zbliżających się Świąt. Jako Wielkopolanka to wypada mi życzyć wszystkim bogatego Gwiazdora.




3 komentarze:

  1. Ja tu wrócę, pojarać się rano, bo komentarza nie napiszę sensownego o tej porze (mózg mi zeżarł mój szpeszjal, nad którym niemalże płakałam), ale wiedz, że przeczytałam! Przyznam, że czatowałam na nowy post już do kilku dni xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Duuuuuuuudududududu. Ok, jestem once again.
      A gdzie Mikołaj? Ja tu liczyłam, że Kagami wrobi Aosia w przebranie się w Świętego Mikołaja, a tu nie... chociaż, jakby się nad tym głębiej zastanowić, to ciemnoskóry Mikołaj? To mogłoby być ciekawe...xd
      A tak wgl, to kiedy przeczytałam o tym psie moja mina mówiła "no chyba sobie ze mnie żartujesz". Kagami i pies? Duży pies? W jednym mieszkaniu? Nie w tym uniwersum, chyba. Naprawdę, Meg, masz zabójcze pomysły. Zaskakujesz mnie. Ale to dobrze, podoba mi się to.
      Szkoda mi Kagamiego, że musiał jechać zajmować się pożarem w Wigilię, ale w sumie u mnie w tym roku jest tak samo... Tak to już jest, jak ktoś wybiera sobie medycynę jako zawód.
      Ja też miałam nadzieję, że Kagami będzie spał w łóżku z Aosiem! No kurde, przecież to by było takie piękne *gdzie są te segzy*
      Chociaż zdradzę Ci, że mi już powoli odbija. Czytając nawet takie drobne sceny jak pojedynczy pocałunek, uśmiech praktycznie rozrywa mi twarz na pół. A to tylko jeden pocałunek w dodatku wcale nie opisany szczegółowo! Ja się zaczynam bać, co się stanie z moją twarzą, kiedy Ty do tych segzów dojdziesz... oj będzie się działo.
      Nie rozumiem Asami. Ja wiem obca osoba i tak dalej, a ona ma nastoletnie humory, no ale... PRZECIEŻ TO JEST AHO! TAKA DUPA! ONA POWINNA MIEĆ ISKRY W OCZACH NA JEGO WIDOK A NIE! W każdym razie ja bym na pewno miała... ah, co ja bym z nim zrobiła..xd
      Na jedną rzecz muszę Ci zwrócić uwagę, bo mnie zabiła: "która bardziej wyglądała na ich siostrę a nie ich ojca." - wiesz konstrukcja tego zdania ułożona jest w taki sposób, że to brzmi tak jakbym Asami wyglądała na ojca bliźniaków, a nie siostrę ojca. Serio, w pierwszej chwili jak przeczytałam to zdanie, to tak siedzę i siedzę i próbuję ogarnąć fenomen niezrozumienia. Dopiero po chwili dotarło do mnie, o co Ci chodziło.
      Ej, ej, mówiłaś, że masz rozdział w świątecznym klimacie na święta, ale ten jeszcze nie jest takie zupełnie świąteczny, nee? *liczy, że pojawi się dzisiaj jeszcze jakiś świąteczny szpeszjal*
      Zboczonych świąt, Meg, opływających w wenę i dużo Aosia u siebie~!

      Usuń
    2. "A czemu Mikołaj jest czarny?" na to nie wpadłam:)
      czy dla dwunastolatki może rzeczywiście 28-letni facet może być atrakcyjny? Może tak a może nie:) Zwłaszcza, że jest to rówieśnik jej brata:) Jak Ao nie wyjdzie z Taigą może poczekać na Asami:) w końcu to Kagami i to Kagami:) czemu go nie lubi wyjaśni się później
      Może rzeczywiście to zdanie śmiesznie wyszło, ale kontekst zrozumiałaś:)

      To jest rozdział spóźniony. Miał być w weekend a świąteczny teraz, ale mi nie wyszło. Dodam to dziś późnym wieczorem lub jutro, a przynajmniej taki mam plan. Co z tego wyjdzie nie wiem:)

      Usuń