środa, 11 lutego 2015

Część I

"Gdy nie można zawrócić, trzeba iść naprzód"
Marco Polo


-Że, co? - wydarł się Daiki na swoją mamę.
Co ta kobieta od niego wymaga? Wydawało mu się, że się przesłyszał. Niby, dlaczego mają się przeprowadzić? Na dodatek wyprowadzić z Tokio i będzie musiał zmienić szkołę?
-Dobrze słyszałeś przeprowadzamy się - odpowiedziała mu spokojnie kobieta.
-Ale, czemu niby tak nagle? - nie mógł zrozumieć tak nagłego zachowania jego mamy.
Przecież to nie miało sensu. Kończy właśnie pierwszą klasę i ma zmienić szkołę już nie mówiąc o klubie. Był asem klubu koszykówki Akademii Too i miał tak nagle wszystko rzucić. Nie żeby bardzo przepadał za kolegami z drużyny, ale nie chciał odchodzić. Nie żeby tęsknił za nimi. Ewentualnie za Satsuki, ale za resztą nie. Ale chciał grać. A w obecnej drużynie miał bardzo dużo możliwości grania z godnymi przeciwnikami.
-Pamiętasz Hayato?
Pamięcią szukał odpowiedniej osoby. Znał gościa. Nowy facet jego matki. Spotykali się już chyba jakoś ponad rok. Nie znał go za dobrze, bo ostatnio rzadko bywał w mieszkaniu. Po przegranej z Seirin bardzo dużo trenował i często nocował poza domem.
-Pamiętam. Twój facet.
-A pamiętasz jak mówiłam, że zamierzamy się pobrać - jej mina chyba miała wzbudzić w nim poczucie winy.
-Coś kiedyś wspominałaś - odpowiedział.
-Ponieważ wcześniej jakoś nigdy cię nie było, bo nie raczyłeś wrócić do domu choćby na chwilę to oświadczam ci, że za dwa tygodnie wychodzę za mąż, a wraz z końcem roku szkolnego, czyli za tydzień wyprowadzamy się z Tokio i przeprowadzamy się do Hayato - wyjaśniła.
-Ale ja się tutaj uczę i nie mogę tak porzucić nauki - próbował jakoś przekonać matkę.
-Ty i nauka? Bardzo ciekawe połączenie. Nie próbuj mnie przekonywać. Nie zostaniesz tutaj sam. Już teraz masz problem z dyscypliną i opuszczasz zajęcia, więc jeśli miałbyś tu zostać sam to w ogóle przestaniesz chodzić do szkoły. Już jesteś zapisany do tamtejszego liceum. Spokojnie jest tam drużyna koszykówki.
Pocałowała go w policzek i wyszła z pokoju.

Jak to mają się przeprowadzi? Ciągle zadawał sobie to samo pytanie. Może rzeczywiście ostatnio rzadko bywał w domu często wychodził i ignorował mamę jak ta prosiła, aby został, bo musi z nim poważnie porozmawiać. Ale do głowy by mu nie przyszło, że powie mu coś takiego. Chciałby się z nią cieszyć. Jego ojciec zostawił ich, gdy ten miał trzy lata. Zostawił tylko kartkę, że odchodzi. Podobno wyjechał za granice. Jego rodzice nie mieli ślubu i chyba czuł, że dziecko to zbyt mało, aby się przywiązać na stałe. Od tamtej pory spotykała się z różnymi mężczyznami, ale i tak na pierwszym miejscu stawiała zawsze jego. Teraz jak już był trochę starszy nie zwracał na to większej uwagi. Zawsze powtarzała, że jest jedynym mężczyzną jej życia. Ale czy była szczęśliwa? Nie bardzo. Widział to w jej oczach, kiedy powiedziała mu, że planują ślub. Była wtedy taka szczęśliwa. Teraz też się taka wydawała. Znalazła kogoś, z kim jest szczęśliwa i chyba planuje z nim spędzić resztę życia.
Tylko on się z tego nie cieszył? Nie potrafił tego powiedzieć. Jak ma wyjechać i to wszystko zostawić? Tak nagle. Bez pytania go o zdanie.  Co prawda zastanawiał się, po co te wszystkie kartony, ale nie pomyślał, aby o to zapytać.
Teraz przyglądał się jak jego mama pakuje następne. Było mu przykro widząc jak bardzo się przy tym cieszy nucąc jakąś wesołą melodię pod nosem. Jest szczęśliwa z sytuacji, co nie mógł powiedzieć o sobie.
Mało pamiętał swojego ojca. Odszedł od nich jak był bardzo mały. Tak z dnia na dzień. Nie zostawił po sobie żadnych pieniędzy, wyczyścił pozostałości na koncie bankowym i już go nie było. Pozostawił po sobie tylko kłopoty. Od mamy nie wiedział nic na jego temat, tylko tyle, co udało mu się posłuchać jak z kimś rozmawiała. W ten sposób dużo wiedział o ich sytuacji.
Ojciec nie chciał, aby mama pracowała, zawsze twierdził, że on sobie poradzi i ich utrzyma. Nie skończyła wtedy jeszcze studiów. Miała niecałe dwadzieścia lat jak go urodziła. Bez wykształcenia i pracy mimo to nic jej nie brakowało. Wydawało się wszystko jest w porządku jednak, kiedy zniknął to jego mama nie tylko musiała szybko zabrać się za jakąkolwiek pracy, aby ich utrzymać, ale dodatkowo spłacić jego długi, które zaciągnął udając, że tak dużo zarabia.
Od tego czasu minęło już wiele lat i teraz nie mógł narzekać, że czegoś mu brakuje. Może czasami był wkurzony, że nie może sobie pozwolić na kupno nowych rzeczy i musi na oszczędzać jak coś chce, ale dzięki temu wiedział, że w życiu sobie poradzi.
-Zacząłeś się pakować Dai? - pytanie wyrwało go z przemyśleń.
-Co? Nie. Jeszcze nie - nawet nie próbował zaczynać. Po prostu nie chciał.
-Taki duży a nawet nie potrafi się spakować - uśmiechnęła się do niego.
Taki duży. Pasowało to do niego. Wzrost miał na pewno za ojcem, bo mama miała niecałe metr siedemdziesiąt wzrostu. Ciemniejszą karnacje i kolor włosów jednak odziedziczył po niej, co go bardzo cieszyło. Nie pamiętał ojca. Próbując sobie przypomnieć widzi wysoką postać o ciemnych włosach, lecz twarz całkowicie mu się zamazuje. Nie istniał w jego świecie. Nie było go, gdy go potrzebował i już stwierdził, że nie potrzebuje. Lecz teraz zyska namiastkę tego, czego jak uważał nie potrzebował. Ślub jego mamy oznaczało, że on będzie miał ojczyma.
-Nie cieszysz się. Prawda? - zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie.
-Chyba widać -wzruszył ramionami.
-Daiki wiem, że ci ciężko, ale zaufaj mi. Będzie dobrze.
-Jakoś trudno mi w to uwierzyć - starał się jak najbardziej ukryć swoje rozgoryczenie tą sytuacją. Wiedział jednak, że nie jest wstanie nic przed nią ukryć - a co z twoją pracą?
-Tutaj złożyłam wypowiedzenie. Zobaczę, co tam się znajdzie a narazie zajmę się księgowością Hayato - powiedziała i wróciła do pakowania.
-A, czym on się w ogóle zajmuje? - jak ma mieszkać z człowiekiem, o którym praktycznie nic nie wie.
-Jest architektem. Wraz z dwójką wspólników prowadzą firmę - odpowiedziała nie przerywając pracy.
-To on nie może się tu przeprowadzić? - próbował się chwytać każdego możliwego sposobu, aby zostać.
-Pewnie mógłby, ale to mieszkanie jest za małe. Zobaczysz spodoba ci się w nowym domu. Okolica jest bardzo spokojna i cicha, a dom duży i przestronny. Ogród z własnym basenem. Będziesz miał pokój dużo większy od obecnego.
Im dłużej jej słuchał tym ta wizja nie wydawała mu się aż taka straszna, co wcale nie oznacza, że nie było mu żal się przeprowadzać. Często narzekał na ich małe mieszkanie i trudno mu było sobie wyobrazić mieszkanie gdzie indziej.
Widząc jednak zadowolenie i szczęście, jakie biło od jego mamy wiedział, że w żaden sposób jej nie przekona.

Jego ostatni tydzień w szkole. Nikomu nie powiedział o przeprowadzce, nawet Satsuki. Stwierdził, że po prostu ostatniego dnia odbierze papiery i będzie po wszystkim. Nie chciał niepotrzebnego zainteresowania, które pewnie wywołałaby informacja, że zmienia szkołę. Powinien iść na trening, lecz zamiast tego wrócił do domu.

-Dai-chan nie rób sobie ze mnie żartów - oburzyła się Satsuki.
Dobrze stwierdził, że przyjdzie. Właśnie opuścił ostatni trening w tym roku szkolnym. Nie chciał na niego iść. Nie potrafił tam iść. Jak miał słuchać o zbliżającym się nowym roku i o szansie na wygraną, skoro już z nimi nie zagra? Niby mama mu powiedziała, że w jego nowej szkole jest drużyna koszykówki, ale nie miał pojęcia o jej poziomie. Sam meczu nie wygra, więc jak chce mierzyć się z najsilniejszymi to musi mieć dobrą drużynę. Gorzej jak się okaże, że tworzą ją sami amatorzy.
-Głupszej wymówki jeszcze od ciebie nie słyszałam wiesz? - nie uwierzyła mu jak jej wytłumaczył swoje zachowanie.
-To nie jest wymówka - wrzasnął na nią i wskazał na spakowane pudła.
Chyba dopiero wtedy mu uwierzyła. Zobaczył w jej oczach łzy. Był wściekły, ale nie na nią tylko na całą sytuacje. Naprawdę nie chciał wyjeżdżać.
-Ale to znaczy, że już nigdy się nie zobaczymy?
-Nie przesadzaj nie wyjeżdżam na koniec świata. Podobna tam też jest drużyna koszykówki, więc na pewno kiedyś się zmierzymy.
-Ale, jako przeciwnicy. Wiesz dobrze, że zapisałam się do Too tylko ze względu dla ciebie a teraz, co ja tam będę robić sama? Bez ciebie to będzie bez sensu.
-To się przenieś - próbował ją jakoś pocieszyć.
Nie przemyślał tych słów jednak przyjaciółce od razu się humor poprawił. Zaczęła skakać z radości. W pierwszej chwili nie rozumiał, dlaczego jednak szybko zrozumiał jej tok myślenia.
-A ty wiesz, że aby zostać menadżerem drużyny musi się zgodzić trener? - próbował ostudzić jej entuzjazm.
-Myślę, że z tym nie będzie problemu.
-A to, że Aida za tobą nie przepada?
Nie było to dobre posunięcie, bo dziewczyna zaczęła płakać.
-Hej Satsuki uspokój się. Nie będzie przecież tak źle. Jakoś ją przekonasz. Ewentualnie poprosisz o pomoc Tetsu, Kagamiego i resztę drużyny - próbował ją pocieszyć.
-Masz racje wspólnie jakoś damy radę.
Zapadła między nimi krępująca cisza.
-Dai-chan będę za tobą tęsknić.
-Wiem ja za tobą też - przytulił przyjaciółkę do siebie.

8 komentarzy:

  1. Dlaczego każesz mu się przeprowadzać? Tak sobie to czytałam i w pewnym momęcie w mojej głowie powtarzało sie jedno zdanie *^* 'Wprowadź go do Taigi!' xD Dlaczego noooooo..? Smutno mi.. że Ao sobie idzie gdzie indziej T^T Ale mam nadzieję, że wszystko się ułoży *3* Ciekawie się zapowiada i czekam na dalsze części *3* WENY i CZASU~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Taigi by pewnie chciał, ale to się jeszcze zobaczy;P w końcu jak mieszka sam to mieli by, co robić tak we dwóch:)

      Usuń
  2. Oł noł... Właściwie, to nie jest określone, gdzie się przeprowadza... Może do Kyoto, a to będzie AoAka? *zaczyna skakać z radości* Ale chwila, jakoś tak kurna wątpię. W sumie... A dobra, wolę nic nie prorokować, po pierwszym rozdziale można się wiele spodziewać, a rozwinięcie mieć kompletnie inne. Trochę mi smutno, że Momoi idzie do Seirinu, bo nie lubię różowej pizdy, ale może jakie MomoRiko... *miałaś nie prorokować, idiotko* No i co to będzie za drużyna Dai-chana... Pewnie trafi do jakiejś zajebiście silnej, takiej, gdzie będzie pasował... Kurna, ja go tak bardzo w Kyoto widzę, w Rakuzanie... Szlag, ogarnijta mnie ktoś, pieprznijta w łeb <3 Tak czy siak, jestem jak zwykle szalenie ciekawa ciągu dalszego *do Kyoto, do Kyoto*, przesyłam buziaczki i uściski ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oto jest pierwsze opowiadanie, w którym nie mam ustalonej z góry pary:) przynajmniej jeszcze nie wymyśliłam:P drużyny Daikiego nigdy nie lubiłam, (choć jego kocham) więc nie jest mi ich żal, że opuszczają ją Aho i Momoi
      MomoRiko? Trzeba się zastanowić

      Usuń
  3. MomoRiko.... *nie powie, kto poprosił ostatnio Yazu o ten parking* Nie przepadam za yuri, ale jest kilka wyjątków i to właśnie jeden z nich. Nie obraziłabym się za taki wątek, ale to przecież historia o Aho i.... o kim? Ona już ma wizję, ale woli nie strzelać w ciemno, bo jest zmęczona i jeszcze się ośmieszy.
    Ogółem dużo opowiadań masz pozaczynanych, mam nadzieję, że uda Ci się je jakos ładnie ogarnąć i z żadnego nie zrezygnujesz.
    Poza tym podoba mi się, jak Aho powiedział, że "sam meczu nie wygra". Kiedyś przecież na pewno byłby przekonany, że dałby radę. Fajnie że pokazałaś w nim tę zmianę. I jego przywiązanie do Satsuki *wyobraża sobie siłę Seirin z siłą analityczną Riko i Satsuki* O żesz, oni byliby królami królów. Nawet Rakuzan nie byłoby wtedy dla nich wyzwaniem xd
    Wgl wiesz, Meg, udzielił mi się Twój pech. Mój latop się zepsuł, a pomijać klucz do zadań z kursów, mam na nim zapisane wszystkie moje gejprona... Requiem, drugą częśc EreRi i Twoje KiKise.... Chciałam KiKise wrzucić jeszcze jutro, przed wyjazdem na Love, a teraz nie mogę. Nie wiem nawet kiedy mi oddadzą lapka i czy nie będę musiała kupić nowego. To się nazywa zemsta rzeczy martwych. No nic, weny i do następnego~!
    P. S Walentynkowego shota pewnie przeczytam dopiero po powrocie z Love, wątpię, żebym miała na czytanie czas na konwencie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiadanie o Aho i … kimś, choć wątpię żeby była to para (a trójkąt to się już na pewno nie).
      Opowiadań raczej nie porzucę tak mi nawet wygodniej, bo kiedy nie mam weny na rozdział jakiejś konkretnej historii to piszę inną:) poza tym cztery to nie tak dużo:P znam blogi, co mają pozaczynane po sześć czy siedem i jakoś jadą XD ale i tak postanowiłam nie zaczynać nowego dopóki któregoś nie skończę
      Aho kiedyś pewnie tak sądził, ale wszyscy się zmieniamy
      MOJE KIKISE? Nie ja się nie zgadzam;/ moje serce krwawi. Dobra bez przesady, ale i tak mi smutno:(
      A kiedy ja go wrzucę? Chyba dopiero wieczorem jak sama wrócę z naszej imprezy, bo przed wyjazdem wątpię żeby mi się chciało:)

      Usuń
  4. Meg, daj mi numer do siebie to się na Love ogarniemy~

    OdpowiedzUsuń
  5. Cipo, podalas mi numer za krótki o jedną cyfrę xd zostań na braterskiej miłości.

    OdpowiedzUsuń