sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 7 Nie twoja sprawa

Był cały mokry. Nigdy się nie spodziewał, że wycieczka z dziećmi sprawi, że będzie cały mokry. Lecz niestety był. Jedynym plusem był fakt, że nie był w tej sytuacji sam. Dostał już ręcznik i teraz czekał na jakieś ciuchy na przebranie.
-Trzymaj - powiedział Kagami wchodząc do pomieszczenia.
-Dzięki - zabrał od niego dodatkowy ręcznik i ubrania.
Czerwonowłosy zaczął ściągać z siebie mokre rzeczy. Woda spływająca po jego nagim torsie, ramionach, nogach sprawiły, że Aomine czuł się niekomfortowo. Jego ciało się zmieniło. Zmężniało. Zauważył to dopiero teraz, kiedy zobaczył go bez ubrań.
-Przestań - upomniał go. Dopiero teraz się zorientował, że przez cały czas jak się rozbierał to się na niego gapił.
-Taiga, ja - chciał coś powiedzieć.
-Zapomnij - przerwał mu i wyszedł do łazienki
Co mam zrobić zastanawiał się Aomine. On ma rodzinę. Ułożył obie życie gdzie nie było już dla niego miejsca. Dwójka jego podopiecznych to jego dzieci. Hiro i Nobu Kagami.
Kiedy wziął do ręki ciuchy zdał sobie sprawę jak bardzo ma być ukarany. Odzież pachniała nim. Nie mógł tego zapachu pomylić z niczym innym. To były jego rzeczy. Nie wiedział, co ma zrobić. Chciał usiąść i płakać, lecz jako mężczyzna nie mógł sobie na to pozwolić.

-Ustawiamy się w parach -powiedziała Jessi, szykując grupę do wycieczki. Na dzisiejszą piątkową wycieczkę mieli zwiedzić miejscową straż pożarną. Dzieci bardzo się cieszyły na wycieczkę w to miejsce. Hiro, Nobu i Sophie  cały czas opowiadali jak tam jest fajnie powodując, że inne dzieci jeszcze bardziej chciały tam iść. Dla tej trójki wycieczka była czymś zwyczajnym, ponieważ często tam bywali, ze względu na prace ich rodziców. Aomine miał jednak nadzieje, że nie spotka tam ojca bliźniaków. Bardzo ich lubił, ale zdał sobie sprawę, że z powodu ich i ich matki nie ma szans na odzyskanie tego, którego pragnął. Teraz nawet nie wiedział czy chce go odzyskać. Chyba pogodził się z myślą, że musi się poddać. Zrezygnować z niego. Taiga miał rodzinę, której Daiki nie chciał rozbijać, a wiedział, że tak się stanie, jeśli dopnie swego. On ją teraz kochał. Słyszał ich rozmowę jak go odwozili w ten fatalny poniedziałek. Cieszył się i uśmiechał gadając przez telefon. A gadali tylko chwilę. Obiecał, że jak tylko wrócą do domu to oddzwoni, bo Hiro i Nobu też za nią bardzo tęsknią i nie mogą się doczekać aż wróci. Było w tym wiele troski i miłości. Było widać jak bardzo mu na niej zależy. Mimo iż on był szczęśliwy to jego to bolało.  Uznał jednak, że tak będzie lepiej. Miał on normalną rodzinę, żonę i dzieci a będąc z nim nigdy nie byliby normalni. Zawsze znalazłby się ktoś, kto zacząłby wytykać ich palcami. Tak by było. Tak jest. Dlatego większość jego znajomych, chociaż tworzą takie pary to w otoczeniu publicznym tego nie okazują, tylko w gronie przyjaciół, którzy o tym wiedzą i akceptują. Tak będzie lepiej dla niego powtarzał sobie w myślach Aomine wiedząc, że pozostało mu tylko opiekować się jego dziećmi i kobiety, która mu go zabrała.

Kiedy grupa weszła do budynku zostali przywitani przez kapitana jednostki, który został okrzyknięty wujkiem Stivem przez trójkę ekspertów od straży pożarnej. Mężczyzna po 50 pozwolił reszcie dzieci się tak nazywać i zaczął oprowadzać zaciekawione dzieci. Facet miał bardzo dobry kontakt z dzieci. Odpowiadał chętnie na wszystkie pytania. Uciszał tylko bliźniaków i Sophie, aby przestali przeszkadzać. Trójka strażaków czuła się tutaj jak w domu i często nawet sami zaczęli coś opowiadać reszcie. Kiedy mieli wejść do garażu, aby oglądać wszystkie samochody przyszedł ojciec Sophie, aby im opowiedzieć o wszystkich pojazdach będących w jednostce. Później każde z dzieci mogło po kolei usiąść za kierownicą samochodów. W czasie, gdy Jessi i Cam robiły zdjęcia podopiecznym Aomine stał z boku i się wszystkiemu przyglądał.
-Podoba się wycieczka? -usłyszał nagle koło siebie. Nie musiał się nawet odwracać. Rozpoznał go po głosie.
-Dla mnie wycieczka jak wycieczka, ale dzieciakom się podoba. To najważniejsze -odpowiedział nawet na niego nie patrząc.
Milczał chwilę jakby się zastanawiał, co powiedzieć.
-Słuchaj mam sprawę, a raczej prośbę. Sam nie wiem jak to nazwać. Mam tylko nadzieję, że fakt, że są to moi synowie nic nie zmieni między tobą a nimi. On bardzo cię lubią i przez cały czas mówią tylko, co robili z tobą w przedszkolu. Więc
-Rozumiem - przerwał mu - nie ich wina. Nie mam prawa mieć do nich pretensji. Więc nic się nie zmieni.
-To dobrze. A do mnie?
-Co do ciebie?
-Czy masz do mnie pretensje o to, co się stało?
-To bez znaczenia - stwierdził Aomine - i tak nic to nie zmieni - już chciał odejść. Bał się przebywać koło niego, aby za chwile nie zrobić czegoś, czego by żałował. Dodał tylko już po japońsku - jeśli przestał cię kręcić taki związek jak nasz trzeba było powiedzieć. Ja traktowałem to bardzo poważnie.
-Ty nie żartuj sobie. To nigdy nie było dla ciebie ważne. Ważna była koszykówka i opinia, że jesteś najlepszy - syknął
-Była ważna, lecz nie najważniejsza. I choć byłem lepszy od wszystkich to właśnie z niej zrezygnowałem jak straciłem ciebie - chciał na niego wrzasnąć, lecz w ostatniej chwili przypomniał sobie gdzie są.
-Ty zrezygnowałeś. W co jeszcze ma uwierzyć.
-A żebyś wiedział, że zrezygnowałem. Inaczej być o mnie słyszał. Byłem najlepszy, ale zniknęła cała pasja, jaką miałem jak grałem. I wiesz, dlaczego. Bo ciebie nie było.
-Tak wmawiaj sobie. Byłem lepszy. Pokonałem cię.
-Raz, ale nawet teraz bym cię pokonał.
-To może chcesz się o tym przekonać? - zapytał Kagami.
-Niby jak?
-Za remizą mamy boisko.
Wyszli i chyba nawet nikt się nie zorientował, kiedy. Boisko nie było duże, ale idealne do gry jeden na jednego. Jeden drugiemu chciał udowodnić, że jest lepszy. Mieli zagrać jeden mecz do dziesięciu punktów, aby się przekonać, kto jest lepszy. Dawno już nie grał w kosza mimo to miał bardzo dobrą formę. Dużo ćwiczył. W policji to podstawa. Wiedział, więc że sobie poradzi. Jeden bardzo zacięty mecz. Grał tak jakby od tego zależało jego życie. Na dworze było ciepło jak na listopad, jednak i tak wszyscy byli zawsze poubierani w ciepłą odzież. Ich tak pochłonęła gra, że grali w krótkich rękawach. Dźwięk piłki uderzanej o beton był dla muzyką dla uszu. Wkładał duszę i serce w grę. Brakowało mu tego. Wspólnej rywalizacji. Dawania z siebie sto procent. Widział jednak, że nie tylko on to czuł. Kagami zachowywał się tak samo. Tak samo cieszył się z tej gry. Nawet nie zauważył, kiedy przestali liczyć punkty. Obaj obaczyli w tej rozgrywce to czuli dziesięć lat temu. Pochłonęła ich pasja i miłość do koszykówki. Nic innego się nie liczyło oprócz niego, Taigi i piłki.
Jeśli doznać szoku to jak dostać kubeł zimnej wody na głowę to, z czym porównać fakt, że zostali oblani wodą z węża strażackiego. Kiedy po swoich i Taigi krzykach szoku się zorientował, że już dawno przestali być samy. Wszystkie dzieci wraz z paniami stali w kurtkach na dworze teraz śmiejąc się z całej sytuacji. Oprócz nich chyba cała remiza oglądała ich mecz. A oni teraz siedzieli na betonie cali mokrzy.
-Idioci - skomentował Taiga, wstając.

Kiedy jeszcze siedział w szatni Taiga wyszedł z łazienki
-Zdejmij wreszcie te ciuchy, bo się rozchorujesz.
-Już - odezwał się i wybiegł do łazienki.
Ciepła woda spływająca po ciele przynosiła ukojenie po przymusowym lodowatym prysznicu. Kiedy wyszedł miał nadzieje, że zostanie sam w szatni. Nie był jednak. Kagami siedział na ławce. Wyglądał tak jakby na niego czekał, lecz nie odezwał się tylko go obserwował. Nie czuł się komfortowo, ubierając się w jego ciuchy. Kiedyś się tym nie przejmował i często to robił. Przez pierwsze tygodnie spał w jego ubraniach, które u niego zostawił. Ale po takim czasie założyć je sprawiały mu ból.
-Niepotrzebnie zaczęliśmy tą głupią grę - odezwał się w końcu Kagami.
-Głupio wyszło - odwrócił się od niego i zaczął się ubierać. Kiedy skończył usiadł na ławce obok Kagamiego. Na początku nie miał pojęcia, co mu powiedzieć - dzięki za ubranie.
-Nie ma sprawy. Sam cię w to wpakowałem.
-Nie było tak źle. Wszyscy będą mieli, o  czym opowiadać - uśmiechną się.
-No niby tak. Przepraszam za tą sytuacje z poniedziałku.
Wtedy właśnie dowiedział się, że jego podopieczni to synowie Taigi. Nie skomentował tego.
-Powinienem był ci powiedzieć o tym. Tym bardziej, że wiedziałem, że siedzisz z nimi, bo ciągle o tobie mówią. Chyba nie tylko Kuroko nadaje się do pracy z dziećmi.
-Nie przesadzaj. Chociaż myślałem, że będzie gorzej.
-Daiki - zawahał się - mam nadzieje, że się nie gniewasz też za to, co powiedziałem wtedy w samochodzie.
-Nie ma teraz sensu o tym gadać. Obojętnie jest teraz to, co czuje – Kagami wydawał się zdziwiony jak to usłyszał - nie chce stawać między tobą a twoją rodziną. Nawet się cieszę, że jesteś szczęśliwy z żona i synami.
-O, kim ty mówisz? - zdziwił się. Po chwili jednak odpowiedział - to nie tak. Oni nie mają matki.
-Ale wtedy mówiłeś
-To nie woja sprawa - przerwał mu.
Nie wiedział, co miał powiedzieć. Nie rozumiał jego słów. Każdy musiał mieć obydwu rodziców. Ojca i matkę. Widział zbyt duże podobieństwo, aby twierdzić, że są adoptowani. Ten sam kolor włosów, podobny kolor oczu i fakt, że tak samo się uśmiechają. Na to ostatnie zwrócił uwagę dopiero niedawno. Uśmiech, który tak bardzo mu się podobał teraz odziedziczył ktoś inny. Ktoś inny mu go zabrał i już nie miał szans, aby go odzyskać.
Miał go tak blisko siebie a jednocześnie czuł jakby dzieliło ich tysiące kilometrów. Przez chwilę jak grali czuł jakby wrócili do punktu przed jego wyjazdem. Wspólna pasja do koszykówki ich wtedy połączyła. A teraz siedzieli sami w szatni nie odzywając się do siebie.
Tak blisko a jednocześnie tak daleko. Ale nie potrafił się powstrzymać. I tak już go stracił, więc co miał do stracenia.
Wstał i pochylił się nad Taigą i nim zdążył, chociaż zareagować pocałował go. 
Czuć smak jego ust na swoich po takim czasie było jak spełnienie najśmielszych marzeń. Czuł jak przez całe ciało przechodzi fala napięcia i podniecenia. Tęsknił za tym uczuciem. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo. Chciał zagarnąć wszystko w namiętny i gwałtowny sposób. Tak najczęściej robił. Nigdy nie narzekał na jego porywcze zachowania. Nie narzekał to nie znaczyło, że tego chciał.
Dlatego zmienił zdanie. Chciał mu pokazać jak bardzo mu zależy. Jak bardzo go kocha. Zwolnił. Zrobił coś, czego sam po sobie chyba nigdy by się nie spodziewał. Całował go bardzo delikatnie i czule jakby miał do czynienia z maleńką i delikatną osóbką. Nie przestawał, chociaż czuł brak reakcji z jego strony. Zjechał w dół i zaczął całować jego szyje. Tak jak wcześniej zachowywał się bardzo delikatnie. Smakował każdy odsłonięty kawałek jego skóry. W tym czasie jedną rękę wsunął pod t-shirt Kagamiego. Mógł poczuć jak jego skóra się zmieniła. Jak delikatna skóra nastolatka została zmieniona przez upływający czas. Palcami wyczuł sporą bliznę prawdopodobnie po oparzeniu przy prawym ramieniu. Także niewielką jakby od skaleczenia ostrym przedmiotem w okolicach pępka. Poczuł, że zaczyna on drżeć. Sam nie wiedział jak długo wytrzyma, aby nie posunąć się dalej. Z jednaj strony tego pragnął a z drugiej bardzo się tego obawiał. Nie chciał, aby całkowicie go znienawidził. Wiedział, że zaraz skończy się jego silna wola, więc wolał przestać.
Odsunął się od niego. Mimo tak delikatnej pieszczoty czuł, że nie może złapać tchu. Nie tylko on odczuwał przyspieszone bicie serca. Spojrzał na niego. Na różowe policzki, rozchylone usta i zamglone oczy, które pokazywały jak wielkie emocje wywarł na nim pocałunek. Wpatrując się w niego jak był w takim stanie pragnął go jeszcze bardziej. Nie mógł jednak na to pozwolić. Nie miał pojęcia, co ma teraz zrobić. 
Na szczęście zostali zawołani przez któregoś z jego kumpli. Nie chcąc czekać na reakcje Kagamiego uciekł. Po prostu wyszedł, nie wybiegł z szatni bojąc się jego reakcji. Bał się, że jak za chwile on dojdzie do siebie to czy mu nie  przyłoży. Chociaż na to zasłużył. Był zły na siebie. Co mu do głowy szczeliło żeby go pocałować. Pragnął tego, lecz nie przemyślał konsekwencji tego. Nie myślał, że aż tak mu brakowało jego bliskości dopóki znów jej nie poczuł.
Na zakończenie dzieci zostały poczęstowane ciastkami i cukierkami. Kiedy Taiga wrócił to udawał, że nic się nie stało. Usiadł na jednej ze skrzynek ustawionej w pokoju zaraz został otoczony przez synów. Był z nimi szczęśliwy. 

~~~

Ostatnia rozdział części pierwszej.
Za tydzień specjalna niespodzianka dla bardzo ważnego bohatera, który ma u mnie szczególne względy.

5 komentarzy:

  1. TAK! TAK! TAK! TAK! TAK!
    O MÓJ BOŻE JAKIE TO BYŁO CUDOWNE.
    Najpierw, kiedy czytałam ten fragment, to normalnie myślałam, że się rozpłaczę: "Chyba pogodził się z myślą, że musi się poddać. Zrezygnować z niego. Taiga miał rodzinę, której Daiki nie chciał rozbijać, a wiedział, że tak się stanie, jeśli dopnie swego. On ją teraz kochał. Słyszał ich rozmowę jak go odwozili w ten fatalny poniedziałek. Cieszył się i uśmiechał gadając przez telefon. A gadali tylko chwilę. Obiecał, że jak tylko wrócą do domu to oddzwoni, bo Hiro i Nobu też za nią bardzo tęsknią i nie mogą się doczekać aż wróci. Było w tym wiele troski i miłości. Było widać jak bardzo mu na niej zależy. Mimo iż on był szczęśliwy to jego to bolało. Uznał jednak, że tak będzie lepiej. Miał on normalną rodzinę, żonę i dzieci a będąc z nim nigdy nie byliby normalni." Rozpłakać, się nie rozpłakałam, bo mam bardzo niewrażliwą wrażliwość (ah, te zaprzeczenia xd), ale nie mam aż tak kamiennego serca, żeby ten fragment mnie nie poruszył. No i jak ja sobie wyobraziłam jak on się musi czuć, wiedząc że Kagami ma żonę, ŻONĘ, no to po prostu miałam ochotę wskoczyć przez ekran do opowiadania i pozwolić mu się wypłakać na moim ramieniu, zasmarkać moją bluzę i zaślinić szalik. Nie no wiem, że Aoś nie płacze i wgl, ale no kurde ta scena rozłożyła mnie na łopatki. Ja wgl nie wiem co się ze mną dzieje, AoKaga to taki paring, który nieszczególnie mnie rusza (juz to zresztą mówiłam), a u Ciebie nagle staje się on dla mnie idealnym, cudownym połączeniem. Co ja z Tobą mam...
    No, ale naprawdę po tym fragmencie to już szykowałam się na dramat rodem z Cierpień Młodego Wertera, serio ja już widziałam ten motyw z nieszczęśliwej miłości romantycznej. No, ale potem przeczytałam resztę tekstu.

    SKDJCSJCNJDWJNXKJCNKSBCWHBCWW

    Serio, nie wiem jak go skomentować. Na początku myślałam, że mam przewidzenia i litery układają mi się przed oczami w słowa, które chciałabym zobaczyć. Ale przeczytałam jeszcze raz i kolejny i ze zdziwieniem zauważyłam, że jednak TO naprawdę jest tam napisane.
    Naprawdę dzieci Kagamiego nie mają matki, naprawdę Aoś go pocałował, Kagami naprawdę prawie doszedł (hehe, tu już udział mojej spaczonej wyobraźni xd) od samego pocałunku z Aosiem - no kto przy zdrowych zmysłach, by nie doszedł? xddd
    Jesteś sadystką! Uśmierciłaś dzieciom matkę! To znaczy nie wiem, czy tak zrobiłaś, ale tak myślę. A to telefoniczne "kochanie" to pewnie jakaś siostra czy coś. No, mogę się mylić, ale taką wizję ułożyłam sobie w głowie xd
    W każdym razie - to nie będzie dramat skazany na dead end od samego początku, jest jeszcze szansa dla naszych ślicznych pedałków, z której się bardzo cieszę. Lubię jak postacie trochę cierpią, ale nutkę słodyczy tez lubię xd Wgl jesli to yoai, to lubię całe.
    No i cholera, kończyć w takim momencie? Ja chcę kolejną część!
    I co to za niespodzianka i z jakim bohaterem? "ktoś kto ma u Cb szczególne względy" - kto to, kto to? teraz będę się zastanawiać, nosz cholera, narobiłaś mi jeszcze większej ciekawości niż miałam po samym tekście! Nie chce mi się czekać do przyszłego weekendu...
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja kocham takie długie komentarze, aż chce się dalej pisać.
    Co do fabuły to nic nie mówię, bo nie chce psuć dalszych niespodzianek a mam nadzieje że mam ich jeszcze kilka, które się spodobają i którymi może zaskoczę.
    Podobają mi się twoje wizje nie zdradzę jednak czy się zgadzają z moimi.
    Ale możesz wierzyć że aż tak straszna nie jestem dla nich i jeszcze im się życia poukładają:) tak myśle...

    Bohater o którym mówie nie jest jakoś moim ulubionym ale mamy jedną współną a bardzo ważną cechę co czyni go bardzo wyjątkowym dla mnie:)
    Ale Akashi się tam pojawi. Nie marw się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah, pojawi się miłość mojego życia, mój piękny mały sadysta, tyle szczęścia!
      Ja wcale nie chcę żebyś mi nic zdradzała, tylko tak głośno myślę. Lubię niespodzianki.

      Usuń
  3. Oho, powoli ta "niezręczna cisza" zaczęła ustępować i pojawiły się naprawdę miłe AoKagi :D Załoga i dzieci musieli być zachwyceni meczem, skoro zawodnicy byli jednymi z lepszych koszykarzy, a profesjonalistów można rozpoznać w parę sekund :> Dzieci nie mają matki? Zakładałabym parę opcji, że a) matka była siostrą/bliską rodziną Kagamiego b) lub rzeczywiście przez jakiś czas była żoną, dopóki coś jej nie potrąciło/zginęła w pożarze czy coś w tym stylu :P

    OdpowiedzUsuń