Część druga mojego morderczego pisarskiego maratonu
~~~
Czuł na swoim ciele czyjeś ręce. Usta natomiast zaznaczały mokre czerwone plamy na szyi. Nie mógł nic z tym zrobić. Miał związane ręce i zawiązane oczy, a usta zakneblowane. Nic nie widział, nie mógł nic powiedzieć ani nic zrobić.
Tylko słuchać i czuć, co robi jego oprawca. Po raz pierwszy ktoś nad nim dominował. W całym swoim życiu zawsze był panem i władcą. To jego się wszyscy bali i to już od gimnazjum. Nigdy nikt mu się nie sprzeciwił i zawsze dostawał to, co chciał. Wystarczyło spojrzenie różnokolorowych oczu a każdy natychmiast ustępował i wykonywał polecenia.
Teraz jednak sytuacja się odwróciła. Nie mógł nic zrobić a jego wszelka władza została obalona. To ktoś inny kontrolował sytuacje. Czuł jak szarpie jego koszule urywając przy tym guziki. Delikatnie dotykał tego nagiego torsu. Czuły dotyk zmienił się jednak po chwili. Teraz w jego ciało wbijały się paznokcie oprawcy. Powolnie drapanie wrażliwej skóry sprawiało mu ból. Każdy na jego miejscu chciałby, aby to się jak najprędzej skończyła o natomiast nie należał do wszystkich. Jak to możliwe, aby ból kogoś podniecał? Należał do ludzi, który często zadawał ból ludziom, lecz po raz pierwszy ktoś zadawał go jemu. Nie przypuszczał, że to takie podniecające uczucie. Jak coś, co sprawia ciału tyle negatywnych bodźców może tak bardzo się podobać? Jest to możliwe.
Dreszcze niepewności przeplatały się w jego ciele z falami przyjemności. Chciał tego więcej. Dużo więcej.
Tak bardzo zatracił się w tym uczuciu, że zapomniał, że jest związany i nie może nic powiedzieć. Miał jednak nadzieję, że jego oprawca domyśli się i spełni jego oczekiwania. Nie musiał długo czekać.
Poczuł ostrze ukłucie w okolicach prawego ramienia. Ktoś nacinał jakimś ostrym, zimnym przedmiotem jego ciało. Rana nie była głęboka, lecz odczuwał ciepło, jakie otacza miejsce skaleczenia. Nie musiał widzieć, aby wiedzieć, że po jego bladej skórze spływają teraz czerwone smugi. Smugi gęstej czerwonej krwi rozpływające się po jasne, czystej skórze. Jego własnej krwi, która wypływa z rany zatracając w szaleństwie wszystkie nerwy. Ból. Pieczący ból. Nie mógł zrozumieć, czemu daje mu on tyle przyjemności. Dlaczego tak bardzo mu się to podoba?
Ten dźwięk. Taki dziwny. Narzędzie jego tortur. Tak bardzo znajomy. Stykanie kawałka metalu z innym. Zrozumiał, czym został skaleczony. Znał ich dźwięk zbyt dobrze by je pomylić z wszystkimi innymi. Nie mylił się. Nigdy tego nie robił. To były jego nożyczki. Te same, którymi często innym groził, które sprawiały, że inni się go bali.
Teraz to on miał prawo się bać, lecz tego nie zrobił. Cokolwiek się działo zaczęło mu się to podobać. Mokry ręcznik położony na rozcięcie na jego skórze miał chyba zatrzymać krwawienie. Miało, bowiem to tylko zadać ból a nie zabić.
Czuł szarpnięcie materiału. Gwałtowne ściągnięcie z niego spodni. Leżał pod kimś związany w samej bieliźnie i nie wiedział, co się dalej stanie. Zimny metal dotykał jego skórę. Delikatne ruchy wzdłuż wewnętrznych stronach ud zbliżające się do ostatniej części jego garderoby.
Słyszał dźwięk cięcia materiału. Ostatnia rzecz ochraniająca jego ciało przed światem. Nie mógł nic zrobić. Żadne opieranie się nie miało sensu. Ale czy miałoby ono sens?
Jak można jednocześnie czegoś chcieć i nie? Ktoś nad nim dominował, ale jednocześnie sprawiał mu przyjemność. Czy jest coś lepszego niż szarpanie nerwów przeszywającym bólem? Uczucie, kiedy tracisz zmysły i nie wiesz czy to, co się dzieje jest rzeczywiste czy już zatracasz się we własnym szaleństwie. Nie potrafił znaleźć w tej chwili nic lepszego.
Może jednak było coś takiego? Chyba jednak nie. Chociaż było mu niezwykle dobrze, kiedy poczuł dłoń na swoim członku. Przyjemność, jaka przyszła z każdy ruchem dłoni koiła skalane nerwy jednak dla niego to było za mało. Nie koiło to jego duszy.
Pragnęła, bowiem ona więcej emocji. I to nie tych pozytywnych, których chcą wszyscy inni, aby zaspokoić swoje zwierzęce potrzeby. On pragnął tylko negatywnych. Niepewności, rozpaczy i bólu. Chciał więcej.
Chwilowe pełne ukojenie nie potrafiło go w pełni zadowolić. Czuł, że oprawcę rozbawił pewnie widok białej substancji, która oznaczała spełnienie jego erotycznym pragnień, lecz nie mógł on mieć pojęcia, że kiedy zaczął jego ofiara była już na granicy wytrzymałości. Nic nie mogło się to równać z uczuciem nacinanej skóry lub wbijających się paznokci. Bo tylko coś takiego było go wstanie w pełni podniecić.
Był teraz jak szmaciana lalka. Oprawca mógł z nim zrobić to, co chciał. I to robił. Przewrócił go. Zmusił do podniesienia się na czworaki. Ułamki sekund dzieliły go od tego, co miało się za chwilę stać. Wiedział, co to będzie jednak nie był na to przygotowany.
Jak to możliwe, że coś tak strasznie boli i jednocześnie tak podnieca? Dla niego była to rzeczywistość. Pierwsze pchnięcie. Wejście w niego obcego ciała bez żadnego uprzedzenia czy przygotowania było przeżyciem nie do opisania. Coś, co miało być nienaruszone, dla wszystkich nieosiągalne zostało w brutalny sposób zawładnięte.
Każdy następny ruch, każde pchnięcie sprawiały mu coraz więcej bólu. Ból, który był dla niego największą formą przyjemności.
Cierpienie innych zawsze sprawiało mu przyjemność. Patrzenie jak ktoś cierpi napawała go rządzą. Chciał mieć władzę nad wszystkim i nad wszystkimi. Zadawał innym ból, ponieważ to czyniło go lepszym od reszty. Kochał to uczucie. Oglądanie bólu i rozpaczy na twarzach.
Teraz jednak on był tym, który był krzywdzony. Lecz podobało mu się to. Chciał dostawać więcej.
Był niezadowolony, że ma zawiązane usta, bo nie mógł nic zrobić. Dreszcze, które przechodziły przez jego ciało sprawiały mu wielką przyjemność. Chociaż jego ciało dało znać, że ma dosyć, jego oprawca jednak nie przestał. Czuł w swoim wnętrzu kolejne ruchy, które nie przestawały aż jego oprawca nie zaspokoił swoich potrzeb.
Leżał na łóżku. Bolał go każdy najmniejszy milimetr jego ciała. Wnętrze natomiast płonęło. Nie miał pojęcia, co teraz czuje. Był wykończony i jednocześnie chciał więcej. Dużo więcej. Nie mógł jednak złożyć żadnej myśli.
Nie zdążył odpocząć, kiedy został zmuszony, aby położyć się ponownie na plecy. Dla rany nie była to dobra decyzja. Zaczęła ponownie mocniej krwawić a on próbował syknął z bólu. To wystarczyło, aby go znów podniecić.
To nie namiętne pieszczoty go podniecały, tylko ból. Będąc stroną dominującą nie zdawał sobie z tego sprawy. Tylko odczuwanie i dawanie innych krzywd daje pełne spełnienie.
-Gotowy? - usłyszał koło swojego ucha.
Nigdy by się po nim nie spodziewał czegoś takiego. Nie po nim. Zawsze uległy, posłuszny. A teraz?
Taka zmiana mu się jednak bardzo podobała. Obecne jego zachowanie nie tylko go podniecało, ale sprawiało mu naprawdę wielką satysfakcje.
Z chęcią pozwolił rozłożyć nogi przed nim i przyjąć w siebie po raz kolejny obcą męskość. Tym razem jednak zamiast gorącego członka poczuł przedmiot wbijający się w niego. Zimna, sztuczna materia większa i potężniejsza od naturalnego odpowiednika powoli zagłębiała się by w końcu zakończyć swą wędrówkę dalej niż ktokolwiek lub cokolwiek było.
Podczas pierwszego swojego razu w takie roli zdążył już się przyzwyczaić do rozmiarów będących w jego środku, teraz jednak poczuł coś nowego. Było to inne. Bardziej nienaturalne. Ruchy, które wykonywały sprawiały wiele przyjemności. Łagodne powolne ruchy pozwalały na chwilę wytchnienia, aby uspokoić nerwy i ciało. Jednak nie trwało to długo. Poziom pierwszy lub któryś z niższych były zaledwie początkiem, krótką chwilą na przyzwyczajenie się. Gwałtowne zwiększenie do chyba maksymalnej intensywności sprawiały, że radość z odczuwanych emocji mieszała się z bólem.
Było to dla niego za dużo. Nie był przygotowany na coś takiego. Jego drobne ciało drżało z bólu pod wpływem działania przedmiotu.
-Chcesz więcej? - usłyszał koło swojego ucha.
Nie potrafił odpowiedzieć, dopóki oprawca mu na to nie pozwolił.
-Chcesz więcej? - powtórzył pytanie.
-Tak - wyjęczał na skraju wytrzymałości. Już jakiś czas temu doszedł, a intensywność działań się nie zmniejszała.
Ciało pragnęło przerwy. Ból, który czuł rozrywał jego nerwy robił się nie zniesienia. Każdy na jego miejscu nie wytrzymałby tych wszystkich emocji. Jemu to jednak nie przeszkadzało. Czerpał wielką radość i przyjemność z każdego negatywnego bodźca.
-Na pewno? - dopytywał.
-Tak - wrzasnął po kolejnej zwiększonej fali.
-To co powiesz na to.
Mógł przysiąc, że on się uśmiecha. Język, który przesuwał się wzdłuż jego męskości wywoływał zupełnie inne uczucia. Delikatne uwolnienie myśli od działań wykonywanych przez urządzenie, które zostało delikatnie zwolnione. Trochę, lecz nie do końca. Wciąż czuł pieczenie i mimowolnie zaciskał się jeszcze bardziej.
-Spokojnie. Będzie dobrze - słowa tak różne od dokonywanych czynów.
Myślał, że już koniec, kiedy jeszcze bardziej spowolnił przedmiot, po czym całkowicie go zatrzymał i wyciągnął.
-Jeszcze troszeczkę się zabawimy - chciał teraz widzieć wyraz jego twarzy.
Wiedział, że musi już naprawdę źle wyglądać to ciągle chciał więcej.
Powoli przestał orientować się, co się dzieje. Tracił kontrolę nad własnym ciałem. Czuł się jak szmaciana lalka, którą można dyrygować. Szumiało mu w uszach, przestał zwraca uwagę, co on do niego mówi.
Kiedy jednak czuł jak po raz członek wbija się w jego ciało wiedział, że długo już nie wytrzyma. Mimo iż ręce miał już rozwiązane i mógłby spokojnie rozwiązać sobie oczy to tego nie zrobił. Nie miał już siły.
-Dalej - wyjęczał.
-A dasz radę? - postać pochyliła się nad nim i go pocałowała - wytrzymaj jeszcze chwilę.
Usta, które stykały się z jego wargami dziwnie smakowały. Nigdy nie pozwalał mu połykać jego spermy a sam też nigdy tego nie robił. Uważał, że to obrzydliwe, a ponieważ miał zawsze więcej władzy to on się z tym zgadzał. Teraz było mu to jednak obojętne.
Ostatnie, co pamiętał to, że doszedł brudząc wszystko dookoła.
Poranne słońce go obudziło. Znajdował się ponownie w swojej sypialni, we własnym łóżku otulony białą pościelą. Wydawałoby się, że nic się nie wydarzyło, jednak gdyby ktoś jednak tutaj wszedł od razu wyczułby zapach tak bardzo charakterystyczny dla tego, co się stało. Słony zapach potu i słodki zapach spełnienia. Zabrudzenia, które powstały na materiale tylko potwierdzałyby przypuszczenia.
On natomiast nie potrafił nawet wstać. Ciało miał całe podrapane, a na ramieniu miał założony prowizoryczny opatrunek. Na nadgarstkach widniały czerwone ślady. Jednak najbardziej odczuwał ból wszystkich mięśni. Czuł jakby w każdy kawałek jego ciało wbijano delikatne maleńkie igiełki, najgorzej jednak było z pośladkami. Mimo bardzo miękkiego materaca nie potrafił usiąść tak bardzo go to bolało.
Zaczął rozglądać się po swoim pokoju, lecz nie zauważył tutaj obecności jakiejkolwiek innej osoby. Żałował, że tak było. Nie potrafił powiedzie, że stan, w jakim się teraz znajdował mu się nie podobał.
~~~
Mam nadzieję, że jednak jakoś wyszło. W co ja wierzę XD I tak wiem że nie. Napisałabym dedykacje, ale czegoś takiego nie można nikomu zadedykować. Nie róbmy ludzią krzywdy. W ogóle najlepiej tego nie czytać. Chociaż na to, to pewnie za późno... Przepraszam
...
Niby chciałam nie pozwalać na komentarze, ale co tam. Najwyżej usłyszę samą krytykę XD
No i przeczytałam xD Nie jest źle, naprawdę xD Mnie się tam podoba~ To jest takie inne od tego co zazwyczaj piszesz. Gwałt na Akaszu xD No pogratulować temu kto to zrobił to mało xD Ja bym mu postawiła pomnik xD hyhy~ Dobra bez przesady z tym pomnikiem. Nie wiadomo co prawda kto to był, ale ja się chyba domyślam. A przynajmniej obstawiam jedną postać xD W każdym razie tak źle jak mówisz nie jest, bo nawet jakoś (jak ty to określiłaś) wyszło xD Weny i w ogóle czasu jeżeli braknie~
OdpowiedzUsuńKogo obstawiasz? jakoś myślałam, że będzie to oczywiste:P
Usuń