Wiem było tydzień temu, więc teraz powinno być coś innego, ale jakoś nic innego nie mam siły pisać.
Obiecuje, że za tydzień AoKaga
~~~
Bolała go głowa. Po raz pierwszy w swoim dziwnym życiu legalnie pił alkohol i stwierdził, że to nie dla niego. Otwierając oczy zauważył, że słońce wstało już bardzo dawno. Nic dziwnego skoro sam poszedł spać chyba dopiero koło ósmej rano jak normalni ludzi już są w pracy.
Wszystko go bolało. Wczorajszy dzień dał zbyt wiele. Zobaczył się po raz pierwszy z Kasamatsu i to w okolicznościach, o których nie chciał pamiętać. A on uciekł i schował się w swoim szarym sanktuarium. Na dodatek, czemu on użył jego imienia? To go chyba najbardziej zabolało. I chyba to doprowadziło do jego szaleństwa. Naprawdę chciał się zabić. Tylko kawałek brakował i teraz mieszkanie byłoby puste a jego ciało spoczywałoby na dnie rzeki.
Niewiele brakowało, ale nie potrafił tego zrobić. To posunięcie byłoby jednak zbyt egoistyczne. Jego problemy by się skończyły, lecz niektórzy by przez to cierpieli. I to nie ze względu na Kasamatsu się powstrzymał, lecz Ayamę. Nie mógł jej tego zrobić. Siostra tak się cieszyła, że się obudził. Za niecały miesiąc przylatuje z dziećmi do Japonii, aby się z nim zobaczyć. Cały czas się martwi, dzwoni, aby się upewnić, że u niego wszystko w porządku. A tak złamałby jej serce. Radość znów zamieniłaby się rozpacz. Zbyt wiele przez niego przeżyła, żeby mógł na jej barki zwalać kolejne problemy. Mimo, iż bardzo cierpiał to nie chciał, aby jego kłopoty także ją bolały. Wracając wstąpił do sklepu całodobowego i kupił sobie alkohol. Chciał zapomnieć. Wydał na to większość pieniędzy, jakie dostał z ośrodka socjalnego i pewnie będzie musiał bardzo oszczędzać, aby przetrwać do końca miesiąca, ale było mu wszystko jedno.
Nie miał siły, aby wstać. Zmusił się jednak i mimo bólu podniósł swoje cztery litery. Podłoga kleiła się od rozlanych, tanich płynów. Nie pamiętał czy dużo wypił czy większość wylała się na panele. Ledwo trzymał się na nogach. Ostatnimi siłami dotarł do kuchni. Odkręcił kurek w zlewie i schylił się do niej.
Zimna woda lejąca się na jego głowę orzeźwiła go trochę. Na tyle mocno, aby poczuł wreszcie nudności. Po wizycie u Naomi nic nie jadł i chociaż od tego czasu minęło już wiele godzin to nie potrafił patrzeć na jedzenie. Było mu niedobrze. Szumiąca woda zagłuszyła odgłosy, ale potem zrobiło mu się lepiej.
Nie miał na nic siły, a kuchnia nie wyglądała wcale lepiej niż pokój. Płytki, na których siedział również się kleiły. Co on robił? Chyba nic dobrego. Był zły, słysząc ciche pukanie do drzwi.
-Kise - rozpoznał ją po głosie.
Nie miał zamiaru odpowiadać. Nie było sensu. Niech się nim nie przejmuje. Mimo to nie przestawała.
-Kise wszystko w porządku? Nie pójdę stąd dopóki się nie odezwiesz - naprawdę była uparta.
-Tak - miał dosyć jej gadania - a teraz idź stąd.
-Ale - próbowała coś powiedzieć, lecz usłyszał drugą osobę stojąca pod drzwiami, która jej na to nie pozwoliła.
Mógł się od razu domyślić, kto to był. Nie wiedział czy był zły, że się tak o niego martwią czy powinien być z tego powodu szczęśliwy. Ale było mu wszystko jedno. Teraz miał ważniejsze rzeczy na głowie. Powinien to jakoś sprzątnąć i opatrzyć swoją rękę, która nie licząc płytkiej rany była cała w zaschniętej krwi. Nie pamiętał, co sobie zrobił. Szukając czegokolwiek czym mógł opatrzyć ranę znalazł rozbitą w łazience butelkę, na której również była krew. Przypuszczał że właśnie nią się skaleczył. Jego twarz również nie wyglądała dobrze. Nie mógł przypomnieć sobie, co się wczoraj stało, lecz chyba nie było to nic dobrego. Jednak wielki siniak koło prawego oka był tego dowodem. Niby, z kim miał się pobić? O dziwo pamiętał jak doszedł do mieszkania, a po drodze nikt go nie zaczepiał. Potem dopiero urwał mu się film. Chyba, że w tym całym amoku się przewrócił. Ale musiał naprawdę mocno o coś przywalić.
Chociaż teraz było mu już naprawdę wszystko jedno. Nic na świecie nie było wstanie zmienić przeszłości. Można było się jedynie starać, aby przyszłość która ma nadejść była lepsza.
Otworzył okno wpuszczając zimne powietrze do środka. Nie przeszkadzał mu chłód jaki zaczął panować w pomieszczeniu, bo on czuł tylko ulgę. Świeże powietrze uspokajało jego poszarpane nerwy. Niżej już upaść nie może, więc teraz może już być tylko lepiej.
Znudziło go ciągłe uciekanie. Nawet, jeśli ktoś go zaczepi to nic. Przeprosi za swoje prawdopodobnie głośne zachowanie i odejdzie, a przy każdym następnym razie z podniesioną głową będzie odpowiadał na pytania. Przestanie się chować. Nie oznaczało to że nagle będzie chciał się spotkać z kolegami z gimnazjum czy liceum, bo na to jeszcze nie był gotowy. Był jeszcze zbyt daleko za nimi. Może kiedyś się do kogoś odezwie. Jeśli mu przejdzie to chyba chciałby się wtedy skontaktować się z Kasamatsu, który był mu najbliższy. Ale to dopiero za kilka dobrych lat, kiedy będzie mógł sam stanąć na własnych nogach, a nie jak teraz musieć prosić o pomoc.
Przeprowadzi się i zacznie wszystko od nowa. Udowodni Ayamie, że się niepotrzebnie o niego martwi. Skończy te zajęcia i do niej poleci i tak spróbuje ułożyć sobie życie. Bez nikogo i niczego, co tak dobrze znał tutaj i co tu zostanie.
Udowodni sam sobie, że się podniesie bez niczyjej pomocy. Dopóki nie poleci do Portugalii to jest i będzie sam. Dopiero tam w stolicy będzie miał Ayamę, siostrzeńca i siostrzenicę. Jego rodzinę.
Ale to dopiero będzie. Teraz musi się skupić na tym, co jest teraz. Przetrwać do przyszłego tygodnia, kiedy się stąd wyniesie, a dalej się zobaczy.
Ludzie kładli się spać. On natomiast wstał dopiero kilka godzin wcześniej i nie potrafił po raz kolejny zamknąć oczy i czekać na sen. Resztę alkoholu wylał. Miał się wziąć w garść, a promile tylko będą szumieć mu w głowie Najpierw trzeba było po sobie posprzątać i wywalić te wszystkie butelki.
-Kise na pewno wszystko w porządku? - usłyszał za sobą.
A miał się z nikim nie widzieć. Zwłaszcza z nią lub jej narzeczonym. Od kiedy już nie wolno wyjść wieczorem, aby wyrzucić śmieci.
-Tak. Na pewno - nawet się nie zatrzymał tylko ruszył w stronę drzwi na zewnątrz.
Jeśli miało być dobrze, to nie może z nią rozmawiać.
-Przepraszam, jeśli jakieś moje zachowanie było rano nieodpowiednie, hałaśliwe lub komuś przeszkadzające - nie chciał się zatrzymywać, bo słyszał, że cały czas idzie za nim. Dotarł z nią aż do kontenerów na śmieci
-Zatrzymaj się - chwyciła go za kurtkę, kiedy już wyrzucił butelki i chciał szybko zawrócić - to oko chyba powinien zobaczyć lekarz. Widzę że ręka nie jest lepsza.
Prowizoryczny opatrunek który sobie założył na rękę był bardzo widoczny.
-Możliwe. Jutro się tym zajmę - wyszarpnął rękę, chciał wejść do budynku.
-Yukio mi wszystko powiedział. O tobie i o nim - stanęła przed nim blokując mu drogę.
Nie miał pojęcia, co powiedzieć. Że to bez sensu, że niepotrzebnie do tego wracał?
-To i tak teraz bez znaczenia - odwrócił głowę.
-Ale przez to cierpisz - nie potrafił na nią spojrzeć.
-Możliwe. Ale to już mój problem. Nie twój i nie jego, tylko mój. Więc nie masz się czym przejmować.
-Ale wy.
-Nie masz racji - przerwał jej - nie istnieje już dawno żadne my. Było kiedyś i już nie wróci.
-A dla ciebie nie istnieje?
-To już moja sprawa - chciał odejść.
-Wiesz - chwyciła go za rękaw - kiedy go poznałam, stwierdziłam, że z jakiegoś powodu cierpi. Nie pytałam, o co dokładnie chodzi, bo wiedziałam, że i tak mi nie powie, lecz cały czas to widziałam. Teraz wiem, że chodziło o ciebie
-Teraz to i tak bez znaczenie - nie miał już siły z nią rozmawiać zwłaszcza o tym.
-Ma to duże - chciała coś powiedzieć.
-Nie przerywaj mi - głęboki wdech, lepiej mieć już to za sobą - nawet jeżeli, z tego co kiedyś czuł cokolwiek pozostało, to jest to teraz bez znaczenia. Ma ciebie i wkrótce będziecie mieli dziecko. Idealny obrazek, którego nie zamierzam oglądać. I co ważniejsze nie chce niszczyć. Nie potrafiłbym wtedy na siebie spojrzeć bez wyrzutów. Dodatkowo, to go znam i nawet, jeśli by cokolwiek by czuł to i tak z obowiązku nigdy by ciebie nie zostawił. A nawet jakby spróbowałby zrobić inaczej to sam bym go skopał i kazał wracać. Nie mamy więc o czym rozmawiać.
-Wciąż ci na nim zależy - stwierdziła.
-I co z tego - odsunął ją od drzwi - załatwiłem sobie zmianę mieszkania i już niedługo mnie tu nie będzie. Już się nie zobaczymy. Wy będziecie tu, a ja gdzieś tam i nikt nikomu nie będzie wchodził w drogę.
Minął ją i wszedł do środka. Słyszał jak wchodzi za nim. Był już na półpiętrze kiedy stwierdził, że ma jeszcze jedną sprawę do załatwienia.
-Obiecasz mi coś - nawet się nie odwrócił.
-Co takiego? - zdziwiła się.
-Jak urodzi się chłopak to nie pozwól, aby Yukio dał mu moje imię - nie czekał na jakąkolwiek odpowiedź i poszedł dalej.
z przyjemnoscia nadrabialam zaleglosci! wybacz mi nieobecnosc.. maly kryzys "artysty".
OdpowiedzUsuńBoze ale ladnie rozwinelas cala sytuacje. jestem pod wielkim wrazeniem! smutna ta historia. ale chyba wlasnie to czyni ja taka wciagajaca i bardzo interesujaca. nie moge doczekac sie osemki!
Z chęcią witam z powrotem zbłąkaną duszyczkę XD
UsuńDrama, drama i jeszcze raz drama, może nie dokońca, ale tak miało być.
Ósemka jest już prawie napisana, ale trza też się zabrać za inne rzeczy:P ewentualnie pisać shota na 10k, a okolicznościowe shoty to KasaKise więc będzie dobrze XD
Mam nadzieje, że kryzys minął i niedługo zobaczę kolejny rozdział lub nowe opko z KasaKise
Coś ostatnio strasznie krytycznie jestem nastawiona do wszystkiego... Meguś, ja wiem, że masz z tym problemy, ale proszę cię, stawiaj pytajniki na końcu pytań. To aż w oczy kole.
OdpowiedzUsuńSamo rozwinięcie... Nie uda mu się. Nie wyprowadzi się, nie zacznie od nowa, nie da rady. Takie jest moje zdanie. Za bardzo zależy mu na Yukio, który też nie odpuści, w imię dawnego uczucia i troski o przyjaciela. Będą siebie nawzajem ranić, a najgorzej będzie czuł się Kise. Nie podpasowała mi tylko ta natychmiastowa akceptacja Naomi. Okey, można być tolerancyjnym, ja sama pewnie bym bez problemu nad tym przeszła do porządku dziennego, gdyby wyszło że mój narzeczony miał przez kilka dni chłopaka. Po prostu... jak głupim, naiwnym, beztroskim idiotą trzeba być, by traktować byłego swojego narzeczonego w taki sposób? Nie wyobrażam sobie tego.
No i Kise, weź ty kurna nie udawaj twardziela. Jak to facet, macho przede wszystkim. Było se kurna skoczyć z tego mostu a nie teraz będziesz udawał, że nic ci nie jest. Skoro nie masz jaj, żeby ze sobą skończyć, miej chociaż jaja, żeby jakoś unormalizować swoje życie. Bo powtarzam, nie wierzę w to, że uda mu się wyjechać z daleka od Yukio. No chyba że opowiadanie kończy się za dwa rozdziały, wtedy to spoko xD
Mam nadzieję, że nie za bardzo na ciebie wjechałam... Jakoś tak naiwność tej Naomi podziałała mi na nerwy. Buziaczki i weny, Meguś ;3
Krytyka nie jest zła XD postaram się poprawić.
UsuńA skąd miała mieć pewność, że Kise wciąż do niego coś czuje? Przy niej zachowywał normalnie, i nie ważne, że udawał. Nie miała pojęcia, że zna się z jej narzeczonym i nie widziała jego dziwnego zachowania:P
A może to było specjalnie, aby go pogrążyć? Obawiała się, że ją facet zostawi?
Co do zachowania Kise to jest ono dosyć "normalne". Nie pamiętam jak to się w psychologii nazywa, ale często jak ktoś ma depresje to ma momenty kiedy mu się wydaje, że od teraz wszystko będzie dobrze i nie ma się czym martwić XD
wena się przyda, zwłaszcza, że następne to AoKaga
Jestem teraz smutna D: Byłoby mi o wiele łatwiej gdyby Naomi była wredną suką, a ona jest taka kochana. Niech przyjedzie do Kisi siostra i go troszku ogarnie.
OdpowiedzUsuńSmutno, ale spoko później będzie lepiej. Chyba...
Usuńtylko to jeszcze trochę potrwa, bo nie można tak od razu zabrać dzieci i przylecieć z portugalii do japonii ;p
Jestem! W końcu!
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że strasznie długo zbierałam się do przeczytania ostatnich dwóch notek, bo jakoś zwyczajnie nie miałam ochoty na to opowiadanie. Ostatnio jakoś dużo w moim otoczeniu Kise i ta jego aura mnie już zaczęła powoli męczyć.
No ale spięłam w końcu dupę i przeczytałam, bo w końcu przecież trzeba było xd
Co do poprzedniego rozdziału;
bardzo dużo przeżyć wewnętrznych i to mi się naprawdę podoba. Naprawdę dobrze przedstawiłaś uczucia Kise, to jak czuł się, gdy zobaczył Yukio, jak rozważał, co czuje Kasamatsu i do jakich doszedł przez to wniosków. Myślę, że poprzedni rozdział był chyba najlepszym z tego opka do tej pory.
Wiedziałam, że nie zabijesz Kise, ale jego samobójstwo by mi się spodobało. Pasowałoby do tego opka. No ale nie skoczył, nie miał wystarczająco dużo odwagi.
Powstrzymanie się ze względu na siostrę było idealnym rozwiązaniem, gdyby powstrzymał się ze względu na Yukio, to zaczęłabym Ci włosy z głowy wyrywać xd No ale powstrzymał się ze względu na siostrę, ładnie wybrnęłaś z tego 'egoistycznego fragmentu' więc jest dobrze.
No i znowu mamy dużo przeżyć wewnętrznych, dużo cierpiącego Kise. Cóż, jeśli jednak nie skoczył, to oznacza, że zmierza pogodzić się z rzeczywistością, prawda? Odejść, tak jak sam mówi. Jednak jego zachowanie wskazuje na kompletnie co innego, co mnie odrobinę wkurza. Kise przypomina mi wtedy takiego obrażonego dzieciaka. Ja wiem, że to uzasadnione i wgl, ale nic nie poradzę, że mnie to irytuje xd
To co mi się nie podoba, to podejście narzeczonej Yukio. Skąd ta rozmowa? Narzeczony mówi ci, żeby był kiedyś z facetem, który mieszka obok, a ty co, lecisz od razu do tego faceta, żeby z nim na ten temat pogadać W TAKI SPOSÓB, JAKBYŚ STARAŁA SIĘ SPRAWIĆ, ŻEBY TEN FACET WALCZYŁ O TWOJEGO NARZECZONEGO? No sorry, wybacz, Meg, ale ten fragment naprawdę brzmi w taki sposób. Ja rozumiem, że laska chciała to jakoś z Kise wyjaśnić, ale ton jej wypowiedzi był cholernie niejednoznaczny i to mi się nie podobało, uważam, że to nielogiczne. No ale to tylko jedna taka rzecz, która mi się nie spodobała.
Oba rozdziały w smutnym wydźwięki i dobrze, ja takie lubię. Mam nadzieję, że te radośniejsze momenty nie nadejdą tak szybko (ah, ja zła xd).
Weny~!
Całe szczęście włosy jeszcze mam XD chyba, że je stracę ponieważ nie jadę na Animatsuri;/
Usuńze względu na Kasamatsu to by chyba skoczył :P
kiedyś będzie szczęśliwie, ale to kiedyś (nawet dokładnie nie wiem kiedy) XD
teraz to by się prędzej przydała motywacja do nauki niż wena, ale i za to podziękuje :)