niedziela, 24 maja 2015

Sześć

Coś jest nie tak z pogodą. Chyba mam doła. A przynajmniej wena gdzieś uciekła, bo nie licząc tego opka to nic mi nie idzie.

~~~

Czuł się, jakby ktoś mu wbił sztylet w serce. Po ośmiu latach zobaczyć kogoś, kto w pewnym momencie był dla ciebie całym światem. Wtedy chciało się wierzyć, że jest się także dla tego kogoś całym światem. Teraz jednak była to miłość jednostronna, bo wiedział, że on tym wspaniałym uczuciem darzy kogoś innego i ten ktoś potrafi dać mu wszystko to, czego z nim nigdy by nie doświadczył.
Nie miał pojęcia, co ma teraz zrobić. Wiedział, że nie będzie potrafił udawać, iż wszystko jest w porządku. Teraz mógł tylko obserwować jak Naomi się do niego przytula. Przez chwilę miał ochotę zrzucić ją z tych schodów. Ale nie mógł czuć żalu. Miała prawo całować na powitanie po długiej rozłące swojego narzeczonego i ojca swojego dziecka. Bardzo cieszyła się z jego powrotu. A on? Nic nie potrafił odczytać z jego wyrazu twarzy. Widział, że jest szczęśliwy, że wrócił do ukochanej, lecz spojrzenie, jakie skierował w jego stronę było pełne innych uczuć, których nie potrafił rozszyfrować. Żal? Smutek? Niepewność? Była to chyba mieszanka tego wszystkiego. Nie znalazło się tam nic, co by pokazywało jakieś cieplejsze uczucia.
-Nie będę przeszkadzał - powiedział bardziej do swoich butów niż do nich i ruszył szybko w stronę swojego mieszkania.
-Kise czekaj - usłyszał za sobą kobiecy głos.
Na szczęście zdążył zamknąć za sobą drzwi za nim coś jeszcze usłyszał. Nie chciał tego. Patrzeć jak są razem szczęśliwi. Jak Kasamatsu ma to, czego z nim nigdy by nie dostał. Nie można się oszukiwać. Kto zaakceptowałby związek dwóch facetów. A tak jego rodzice zapewne cieszą się z przyszłej synowej i wnuka. Jego by nigdy nie zaakceptowali. Nie ma możliwości, aby mogli mieć dzieci.
Nie ma rzeczy, którą on mógłby ofiarować a która przewyższałaby akceptowanie przez społeczeństwo i możliwość posiadania potomstwa.
Zamknął drzwi. Nie pozwoli, aby ktokolwiek teraz tutaj wszedł. Chciał być sam. Owinął się szczelnie kołdrą nie wracając uwagi na ubrania. Nawet nie wiedział, w którym momencie po jego policzkach zaczęły płynąć strumienie łez. Zasnął wyczerpany własnym płaczem.
Dzwonek do drzwi obudził go. Postanowił jednak to zignorować. Ktokolwiek to był. Nie chciał teraz nikogo oglądać.
-Kise, wiem, że tam jesteś - nie chciał nikogo widzieć, zwłaszcza jego.
Po co on tu przyszedł? Raczej nie mają sobie nic do powiedzenia. Bo co tutaj wyjaśniać. Nie mógł tyle na niego czekać.
-Idź stąd – brzmiało to bardziej jak cicha modlitwa, którą cicho powtarzał, lecz miał nadzieję, że jakaś siła sprawi, że jej posłuch.
-Kise. Chce pogadać.
Niby słuchał jego słów, jednak każde były dla niego męką. Dodatkowo, o czym mieliby rozmawiać? On ma swoje życie i go nie zmieni. Szesnaście dni to mało i właściwie nikt nie wiedział, że nawet byli razem. Co prawda chciał o tym komuś powiedzieć, ale było za wcześnie. Nie chciał zapeszyć i na razie cieszyć się tym, co miał. A dostał tak niewiele. Wątpił, aby po jego wypadku Kasamatsu o tym komuś powiedział. Czyżby o tym chciał porozmawiać, aby nikomu nie mówić. Nie psuć mu reputacji. Jakoś po tygodniu go zapytał czy zawsze się interesował facetami, czy w pewnym momencie mu się odmieniło i odpowiedź go bardzo zaskoczyła. Nie uważał się za geja. Przynajmniej nie do końca. Podobały mu się dziewczyny, a on był wyjątkiem, którego pragnął i przy którym zapominał o wszystkich przedstawicielkach płci przeciwnej. Pragnął wtedy zupełnie wybić to sobie z głowy, jednak nie potrafił. Wtedy go to bardzo cieszył. Każde słowa wypowiedziane, jak nie mógł o nim przestać myśleć czy to, że bał się z nim zostać sam by czegoś głupiego nie zrobić, napawały go radością. Oznaczały one że naprawdę mu na nim zależało. Lecz teraz, to nie dziwne, że po jego zniknięciu znów zainteresował się kobietami.
-Kise – nie przestawał – Ryouta, proszę.
Czuł, że się dusi. Nie mógł złapać oddechu. Jak on może tak do niego mówić? Chyba dwa razy od niego to już słyszał. Jednak wtedy były to zupełnie inne okoliczności. Byli razem. Na tyle blisko aby tak do siebie mówić. Był mniej uczuciowy i trochę krępowało go używanie jego umienia, w przeciwieństwie do niego, który odkąd mógł to zawsze jak byli sami mówił do niego Yukio. Teraz on ma narzeczoną. Pewnie zwraca się do niej po imieniu tak jak ona do niego, więc po co teraz to przedstawienie.
-Idź stąd – powiedział na tyle głośno, aby byś pewien, że ten go słyszy.
-Ryouta, tylko chwila – próbował go przekonać.
-Wynoś się – wrzasnął nie licząc się z tym czy ktoś jeszcze go usłyszy czy nie.
-Ryouta. Przepraszam – nie wiedział czy się nie przesłyszał.
Potem słyszał już tylko ciszę.
Nie myślał, że będzie to tak boleć. Nie chciał tego. Czuć złości i żalu do tego, co stracił, a co zyskał ktoś inny. Sam się coraz bardziej nakręcał. Im bardziej o nim myślał to tym bardziej go pragnął. Gdyby nie ten głupi przypadek może by mu przeszło, przestał by go kochać, a tak to wszystko go bolało. Sam fakt, że mieszkają obok sprawiała, że miał mieszane uczucia. Kochać kogoś to podobno pragnąć jego szczęścia. Powinien zaakceptować to, że jest z nią i jest tak szczęśliwy niż zachować się egoistycznie i chcieć by ją rzucił i zostawił, a wrócił do niego. Nie chciał tego, wolałby usunąć się w cień, aby nie sprawiać nikomu problemów.
Mogli go nie ratować. Pozwolić, aby wtedy się wykrwawił. Obserwować jak powoli krew wypływa z rany jednocześnie powodując że z niego uchodziłoby życie. Może wtedy wszystko potoczyło się lepiej. Nie cierpiałby i nie miał tyle problemów. Tylko, że jego rodzina i przyjaciele by cierpieli.
Ale czy może tak nie byłoby prościej?
I tak cierpieli. Zostali zmuszeni, aby oglądać jak najpierw walczy o życie, a potem jak leży nieprzytomny. Musiało być ciężko obserwować jego ciało które z medycznego punktu widzenia żyło, jednak nie dawało znaków życia. Spał i nic nie mogło sprawić aby się obudził. Gdyby umarł na samym początku nie musieli by tego oglądać. Wszyscy pewnie by bardziej cierpieli, ale było by to krótsze. Ginie młody chłopak i dużo osób przyszłoby pewnie na pogrzeb. Część po niewielkim czasie by o nim zapomniała, inni może pamiętaliby trochę dłużej, ale po takim okresie już by nie pamiętali, kto to był. Po ośmiu latach wątpił, aby ktokolwiek o nim pamiętał. Każdy ułożyłby sobie życie i nie mieli problemów.
Jednak zostaje jeszcze jego rodzina? Ale czy by także mniej nie cierpiała jakby umarł? Nie miał pojęcia, co z mamą. Codziennie do niego przychodziła, tak przynajmniej mówiły pielęgniarki, które pracowały w tamtym okresie i chyba to ją wykończyło. Taka bezsilność. Patrzenie jak dziecko śpi i nie może się obudzić. Nikt nie potrafił tego powiedzieć. A może jakoś łatwiej by było się jej pozbierać i teraz cieszyłaby się z wnuków. Ayama też miałaby prościej. Nie musiała się martwić i zajęła się swoją rodziną. Płaciła za jego pobyt w specjalnym ośrodku, a tak nie musiałaby się tym przejmować.
A Kasamatsu? Nie miał pojęcia jak się czuł po jego wypadku. Czy bardzo cierpiał? Po jakim czasie przestał czekać i zaczął spotykać się z kimś innym? Na pewno przestał. Teraz kochał Naomi i zapewne ich wspólne dziecko. Lecz czy on o nim całkowicie zapomniał? Chciał, aby jego dziecko dostało po nim imię. Czy to oznaczało, że był dla niego ważny? Czy tylko takie upamiętnienie jego osoby? Teraz jednak wątpił żeby Yukio chciał tak nazwać swojego syna. Czy gdyby go już nie było, inaczej wyglądało jego życie? Czy Aomine by ich ze sobą poznał i czy byliby razem? Gdyby tak było to teraz czekałby być może na narodziny małego Ryouty?
Nie miałby teraz takiego problemu. Nie musiałby się przejmować jego osobą.
Może rzeczywiście byłoby lepiej gdyby teraz nie żył? Obojętnie jak na to nie spojrzał to widział więcej plusów niż minusów.
Im dłużej o tym myślał, tym bardziej nie mógł zasnąć. Minęła czwarta jak w końcu nie wytrzymał i postanowił wyjść i przewietrzyć głowę.
Wychodzą poczuł zimne styczniowe powietrze. Jego ostry chłód uspokoił jego ciało, które wcześnie drżało przed własnymi myślami.
Długi spacer, jaki sobie zafundował nie oczyścił jego głowy. Jednak nie miał sił dalej o tym myśleć, bo im dłużej się zastanawiał o tej sprawie tym miał coraz większy mętlik w głowie. Przecież wszystkim byłoby lepiej gdyby go nie było.
Ale czy można to jeszcze nadrobić? Czasem wystarczy kawałek paska albo liny i jeden ruch aby wszystko skończyć. Ale czy na to zasłużył? Na prostą śmierć bez cierpienia? Chwila i cię nie ma. Mało pamiętał z wypadku, ale podobno dość długo był przytomny powoli się wykrwawiając. Czy tak nie powinno być? Ostre narzędzie wbite w ciało pozwalając czerwonej cieczy opuszczać organizm wyniszczając je przy tym? Ale niestety w ten sposób przysporzy tylko innym problemów. Zatrzymał się na moście. Spojrzał na małe kry lodu pływające po wodzie. Woda go przyciągała. Wystarczył przecież jeden krok, aby wszystko się skończyło. Każdemu byłoby lepiej. Nikt już by się nie martwił. Problemy wielu osób zostałyby rozwiązane. Z tą myślą powoli wszedł na murek dzielący drogę od pustej przestrzeni. Przecież w ten sposób skończą się też wszystkie jego problemy. Zostanie wreszcie wolny. Nie będzie już cierpiał. Nie zobaczy jak sprawia innym problemy. Nikt go nie będzie musiał znaleźć. Nie trzeba będzie się martwić kto go znajdzie. To się nie stanie, bo on przepadnie bez wieści.
Siedział na murku i wystarczył już tylko jeden krok.

8 komentarzy:

  1. Jednak jestem jebnięta. W myślach krążyło mi ,,skacz, skacz, skacz'', pamiętajcie że mnie się nie puszcza w okolice samobójców xD Najgorsze jest to, że zgadzam się z Ryoutą. Nie będzie mu łatwo w żaden sposób ułożyć sobie życia, ba, nie ma pracy, nie ma jak się przystosować, musi żyć w tym mieszkaniu. Gdzie ma uciec? Jak ma żyć? Co to za życie, gdy samemu cierpisz i innym przysparzasz bólu? Chociaż nie wierzę, że zabiłabyś go, to na jego miejscu moje myślenie byłoby takie samo. Chyba jednak widzę już jakąś koncepcję, w której Ryouta nie jest z Kasamatsu, jednocześnie żyjąc obok niego. Ale kurczę no, to jest aż zbyt... bolesne? Zbyt życiowe? O ileż łatwiej by było skoczyć...
    Pozostaje mi tylko czekać na ciąg dalszy ;3 Jestem w 100% pewna, że nie skoczy, ale kto wie, może zaskoczysz nas czymś ciekawym, może skoczy ale ktoś go wyciągnie, i znów wyląduje w szpitalu... Nie wiem. Fabuła zostaje w twoich zdolnych rączkach ;D Weny, Meguś, nie poddawaj się tej pięknej pogodzie~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czemu? to by nie było głupie:P opko by się skończyło a reszta po prostu żyła długo i szczęśliwie XD nawet ciekawe wyjście, napisać epilog na trzy zdania i zakończyć historie :D

      Usuń
  2. Jak przez poprzednie rozdziały chciałam, by Kasamatsu wreszcie wrócił i skonfrontował się z Kise, tak teraz uważam, że mógł nie wracać. W sensie, już wcześniej snułam swoje domysły co do tej sytuacji. No bo, czy jest tu jakieś dobre wyjście? Jeśli Kasamatsu zostanie z narzeczoną i dzieckiem, to zrani Kise, który i tak jest już wrakiem, bo nic nie ma. Stracił osiem lat! Z drugiej strony, jeśli Kasamatsu zostawi narzeczoną i wróci do Ryoty, to po pierwsze niewyobrażalnie by ją zranił, a po drugie nie wyobrażam sobie, by Kise mógł to zaakceptować. Hm... być może pojawi się ktoś, kto pomoże Kise zapomnieć o Yukio? Może... Aomine? (Sparowałaś go już z kimś? Bo nie pamiętam...). Może wtedy Kise zapomniałby o Kasamatsu i spróbował ułożyć sobie życie na nowo? Yukio miał osiem lat, by to sobie poukładać, by zapomnieć. Dla Kise to było kilka dni temu.

    Eh... skoczy czy nie skoczy, oto jest pytanie... Może Yukio widział, że wychodzi i za nim poszedł? I go od tego odwiedzie? Albo Kise stwierdzi, że jednak tego nie zrobi. Jestem ciekawa, co będzie dalej :)

    Dużo weny! Pozdrawiam,
    Tina Silver

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czwórka i scena z zdjęciami:P Aoś siedzi sobie grzecznie z Kagamim XD poza tym to ostatnie (no dobra może nie ostatnie, ale jest bardzo nisko) co bym napisała. Nie lubię AoKise i chyba nic z tego nigdy nie napisze XD
      Teorie są zawsze genialne, sama przy dużej części opowiadań je tworzę. Szkoda tylko, że nigdy ani jedna się nie sprawdzają, bo autor piszę zupełnie inaczej niż bym chciała (może kiedyś się uda) :P
      to opko miało wyjść trochę na dramę, więc chyba jest dobrze XD

      Usuń
  3. Drama mówisz... hm... coś czuję, że jeszcze polecą mi łzy jak będę to czytać. Ale to nic, zobaczymy, co nam zaserwujesz ;)

    A! Czyli jednak nie będzie Aomine. Racja, zdjęcia. Hm... moja superteoria odleciała w kosmos. Ale to nic, przy następnym rozdziale wymyślę nową teorię ;) Snucie swoich domysłów jest fajne, tak samo jak czytanie pomysłów czytelników.

    Nie lubisz AoKise? W sumie zaskoczyłaś mnie, mam wrażenie, że to jeden z popularniejszych pairingów z KnB. W sumie czytałam kilka dobrych opowiadań z nimi. Przekonuje mnie energiczny Kise, biegający ciągle za Aomine i Aomine, tak bardzo lubiący kobiety, a jednak dający się zauroczyć Kise :) Ale w sumie mnie mało który pairing z KnB nie pasuje ;) I nie potrafię wybrać ulubionego :D

    Pozdrawiam,
    Tina Silver

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy:) może zaskoczę a może nie.
      Nie lubię AoKise, chociaż czytałam kilka shotów a nawet opowiadań z nimi, bo tego jest najwięcej i inaczej nie miałabym co czytać:P jakoś ten ship jeszcze przeczytam, ale nigdy, przenigdy nie ruszę KiKuro. NIGDY
      Nie to co AoKaga i KasaKise, a zwłaszcza to drugie, ale to chyba dlatego, że tego jest tak mało i aż mi smutno

      Usuń